W styczniu 2024 roku szef Tesli Elon Musk ogłosił inwestorom, że w drugiej połowie 2025 roku rozpocznie produkcję „niedrogiego” modelu w fabryce w Teksasie. Cena Tesli Model 2, powinna wynosić ok. 25 000 dolarów (ok. 100 tys. zł). Plan przedstawiony w 2020 roku był taki, że z pomocą tanich Tesli - Model 2 i Model Q - Elon Musk chcaił od 2023 roku sprzedać 20 milionów pojazdów rocznie. To dwa razy więcej niż obecnie sprzedaje Toyota, największy na świecie producent samochodów. W marcu 2024 roku raport agencji informacyjnej Reuters wywołał zamieszanie, ponieważ według źródeł projekt o wewnętrznej nazwie „Redwood” został przerwany na rzecz Tesli Robotaxi. Tłem był malejący popyt w USA i Europie, a także coraz większa konkurencja w Chinach. Na swojej platformie „X” (dawniej Twitter) szef Tesli krótko zaprzeczył: „Reuters kłamie (znowu)” i jednocześnie zapowiedział prezentację autonomicznej taksówki Tesli 8 sierpnia 2024 r.

Czytaj więcej

Austriacy zaskoczyli świat. Skonstruowali wyjątkowy hybrydowy silnik

Tania Tesla ma mieć premierę już w przyszłym roku

Teraz prezentacja Robotaxi została przełożona na 10 października. - Kilka miesięcy opóźnienia pozwala nam ulepszyć robotaxi i dodać kilka rzeczy przed wprowadzeniem na rynek – powiedział Musk. Tesli nie udało się jednak dotychczas udowodnić, że producent samochodów elektrycznych jest w stanie wyprodukować taki pojazd. Mało tego, Tesla toczy obecnie spory prawne i dochodzenia w związku z wypadkami w kontekście systemów wspomagania kierowcy „Autopilot” i „Full Self-Driving”. Tesla obwinia za wypadki nieuważnych kierowców. Teraz na konferencji inwestorskiej zostało ogłoszone, że Tesla Model 2 jednak trafi na rynek. Ma mieć to miejsce w pierwszej połowie 2025 roku. Tani model nie będzie jednak oparty na zupełnie nowej platformie, nad którą Tesla obecnie pracuje tylko ma wykorzystać elementy istniejącej architektury. Produkcja ma się odbywać na tych samych liniach produkcyjnych, co obecna gama pojazdów.

Czytaj więcej

Biznes samochodowy słabnie. Tesla znów nie spełniła oczekiwań. Analitycy się martwią