Statystyki mają to do siebie, że można nimi nieźle manipulować. Wystarczy odpowiednio przedstawić cyfry i podsumowania. Przykładowo można stwierdzić, że na koniec 2019 roku po polskich drogach jeździło o 95 procent więcej samochodów elektrycznych niż rok wcześniej. Brzmi naprawdę dobrze. Jednak to tylko złudzenie bo tak naprawdę w kraju mamy raptem nieco ponad 8 tys. elektryków i hybryd plug-in. Na boom nie ma co liczyć, bo dopłat jak nie było tak nie ma, a te które mają nadejść i tak będą mniejsze niż na początku były obiecane. Firmy motoryzacyjne utrzymują się w przekonaniu, że elektryfikacja to przyszłość więc warto wiedzieć nieco więcej o aucie z napędem elektrycznym.
Seat Mii Electric.
Wszystko zaczyna się od prądu
Istnieją dwa typy prądu – przemienny i stały. Do ładowania pojazdu elektrycznego mogą posłużyć obydwa rodzaje – w domowej sieci elektrycznej wykorzystywany jest prąd przemienny, natomiast prąd stały umożliwia ładowanie na stanowiskach do szybkiego ładowania. – Auto elektryczne posiada najczęściej łączony system ładowania, dostosowany do dwóch typów prądu. Czas ładowania w domu zależy w dużej mierze od mocy przyłączeniowej i ewentualnego skorzystania z urządzenia typu Wallbox. Ładowanie prądem stałym jest z kolei wielokrotnie krótsze – tłumaczy Francesc Sabaté, szef działu rozwoju systemów elektrycznych w Seat.
Porsche Taycan Turbo.
W sercu systemu
W samochodach elektrycznych znaczącą rolę odgrywa akumulator magazynujący energię. Współcześnie nie są już pojedynczą jednostką – składa się z modułów podzielonych na ogniwa. Dzięki takiej budowie w razie awarii jednego z modułów można wymienić go bez ingerowania w pozostałe fragmenty akumulatora. Praktyczność obsługi ogniw przekłada się na wyższy komfort podróży.