Autonomiczne auta Ubera to bajka?

Ambitne wizje dotyczące tzw. samojezdnych pojazdów, jakie roztaczał od kilku lat Uber, kojarzony z aplikacji łączącej pasażerów z kierowcami, to już historia. Technologiczna rewolucja na drogach, którą zapowiadał, przegrała w konfrontacji z rzeczywistością. Czy autonomiczne samochody to zwykła bajka?

Publikacja: 13.03.2019 13:53

Autonomiczne auta Ubera to bajka?

Foto: fot. Chris Ratcliffe/Bloomberg

Gdy w 2016 r. Uber przejmował innowacyjną firmę Otto, pracującą nad systemami do autonomicznej jazdy (tzw. self-driving), prognozowano rychły przełom w motoryzacji, który będzie skutkował pojawieniem się na ulicach aut bez kierowców. Uber wiązał spore nadzieje z tym startupem, założonym przez mającego polskie korzenie Anthonego Levandowskiego. Całej transakcji towarzyszyła zresztą atmosfera skandalu, bowiem Levandowski – nim założył Otto – pracował w związanej z Googlem firmie Waymo, również pracującej nad technologiami self-driving. Oskarżano go nawet o wyniesienie z laboratoriów sekretów, które miały dać Uberowi przewagę w wyścigu o autonomiczne auta.

""

fot. Justin Merriman/Bloomberg

moto.rp.pl

Wszystko to zwiastowało, że wkrótce Uber będzie dzielił i rządził na tym rynku. Wydawało się, że nierealne wówczas zapowiedzi firmy, które zakładały, iż do 2022 r. będzie miała 75 tys. autonomicznych samochodów, świadczących usługi taxi w 13 miastach, mają szanse na realizację. Uber nie przybliżył nas jednak do przełomu na drogach, a bańka obietnic rodem z filmów science-fiction właśnie pękła.

Przekraczanie Rubikonu

Wydaje się, że Uber, który jeszcze w tym roku ma zadebiutować na nowojorskiej giełdzie, sam wierzył w te nierealne plany, które określano mianem Projektu Rubikon. Świadczyć może o tym fakt, że na ich realizację każdego miesiąca przeznaczał 20 mln dol. Założyciel Ubera Travis Kalanick o technologiach self-driving mówił wręcz, że z punktu widzenia przyszłości stanowią o być albo nie być jego startupu.

""

Google na startup Waymo rozwijający technologię jazdy autonomicznej wydaje ok. 1 mld dol. rocznie / fot. Caitlin O’Hara/Bloomberg

moto.rp.pl

Wbrew zapowiedziom firma nie przekroczyła jednak owego Rubikonu. Wystarczy wspomnieć, że w 2016 r. prognozowała, iż już w 2018 r. samojezdne auta będą dla Ubera zyskownym biznesem, a w 2019 r. flota takich samochodów sięgnie 13 tys. (jeszcze pod koniec 2016 r. zwiększone owe szacunki do – absurdalnych z dzisiejszego punktu widzenia – 75 tys. pojazdów). Obecnie te prognozy można traktować już tylko jako mrzonki. Zresztą sam Eric Meyhofer, aktualny szef działu odpowiedzialnego za autonomiczne technologie w Uberze, przyznaje, że powyższe wyliczenia były „wysoce spekulacyjne”.

CZYTAJ TAKŻE: Auta autonomiczne mogą częściej mieć kolizję z osobami ciemnoskórymi

Nauczony doświadczeniem Meyhofer nie chce dziś podawać jakichkolwiek liczb odnośnie Projektu Rubikon. I trudno się dziwić, bo – jak szacuje serwis Techcrunch – do tej pory Uber na rozwój tej technologii wydał w sumie ponad 900 mln dol., a efekty mogą budzić poważne wątpliwości.

Uber potrzebuje kierowcy

Niespełnione obietnice Ubera w żadnym wypadku nie przekreślają jednak technologii self-driving jako oczekiwanej w najbliższych latach rewolucji. Wciąż wiele firm równie intensywnie pracuje nad samojezdnymi pojazdami. Wśród nich jest wspomniany rywal Ubera – Waymo, który dotąd (od 2009 do 2015 r.) na realizację wizji samochodów jeżdżących bez kierowców wydał 1,1 mld dol. Techcrunch przekonuje, że wydatki googlowskiej firmy na autonomiczne systemy obecnie mogą sięgać 1 mld dol., ale już rocznie.

""

Startup Argo AI wykorzystuje samochody Forda do rozwoju technologii autonomicznej jazdy / fot. Justin Merriman/Bloomberg

moto.rp.pl

W owym wyścigu Uber traci pozycję lidera, choć mówi się, że rozwojem technologii w firmie zajmuje się nawet 1,5 tys. osób. Na pewien czas testy aut przyhamował głośny wypadek w Arizonie, w którym w zderzeniu z autonomicznym samochodem zginęła kobieta przechodząca przez ulicę (nie postawiono ostatecznie zarzutów Uberowi). Poza tym firma nigdy nie wypracowała jeszcze zysków (w IV kw. 2018 r. strata sięgnęła 865 mln dol.). W efekcie jej zaawansowanie w pracach nad tą technologią plasuje spółkę daleko za rywalami.

CZYTAJ TAKŻE: Autonomiczne Volvo sprawdzą się w Szwecji

Wystarczy wspomnieć, że samojezdne pojazdy Waymo wymagają tylko jednej interwencji kierowcy na każde 11 przejechanych mil. Dla porównania technologia GM czy Zoox, angażuje kierowcę odpowiednio raz na 5,1 i 1,9 mil. W owym zestawieniu – opublikowanym przez kalifornijski departament motoryzacji – najgorzej wypada właśnie Uber. Jego autonomiczne samochody wymagają bowiem średnio trzech interwencji na każdą milę.

Poziom 5 jak lot na Marsa

W wyścigu o zaawansowane systemy, które całkowicie zastąpią w aucie kierowcę, startują najwięksi producenci samochodów, w tym VW. Thomas Sedran, prezes Volkswagen Commercial Vehicles, nie wierzy jednak, że „mityczny”, poziom 5 autonomiczności, pozwalający na jazdę bez udziału kierowcy, uda się wdrożyć na masową skalę. Jak podkreśla, złożoność problemów, które należy rozwiązać, jest podobna do planowania załogowej misji na Marsa. W rozmowie z Reutersem przekonuje nawet, że poziom 5 nigdy nie trafi do powszechnego użytku.

""

Mercedes, podobnie jak inni giganci w branży, realizuje swój program autonomizacji jazdy / fot. Michaela Handrek-Rehle/Bloomberg

moto.rp.pl

– Do tego potrzebna byłaby w każdym miejscu najnowocześniejsza infrastruktura telekomunikacyjna, pokrycie terenu precyzyjnymi, stale uaktualnianymi cyfrowymi mapami a także perfekcyjny system oznakowania dróg. W efekcie takie rozwiązanie uda się wdrożyć ledwie w kilku miastach. I nawet wówczas technologia ta będzie sprawnie funkcjonować tylko przy idealnej pogodzie. W innym wypadku zaspy śniegu, czy ulewny deszcz będą wymagać interwencji kierowcy – tłumaczy Sedran.

Gdy w 2016 r. Uber przejmował innowacyjną firmę Otto, pracującą nad systemami do autonomicznej jazdy (tzw. self-driving), prognozowano rychły przełom w motoryzacji, który będzie skutkował pojawieniem się na ulicach aut bez kierowców. Uber wiązał spore nadzieje z tym startupem, założonym przez mającego polskie korzenie Anthonego Levandowskiego. Całej transakcji towarzyszyła zresztą atmosfera skandalu, bowiem Levandowski – nim założył Otto – pracował w związanej z Googlem firmie Waymo, również pracującej nad technologiami self-driving. Oskarżano go nawet o wyniesienie z laboratoriów sekretów, które miały dać Uberowi przewagę w wyścigu o autonomiczne auta.

Pozostało 88% artykułu
Materiał Promocyjny
Seat i Cupra. Doświadczenie budowane latami
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Na drodze
Grupa Volkswagen nie zwalnia. 30 nowości to dopiero początek.
Materiał Partnera
Kongres Nowej Mobilności jedzie do Katowic
Materiał Partnera
Elektromobilność dotyczy także samochodów ciężarowych
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Materiał Promocyjny
Historyczny sukces opon całorocznych: ADAC przyznaje pierwszą ocenę „dobrą”.
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni