Ta działająca na rzecz zrównoważonego transportu i ochrony środowiska organizacja w najnowszym raporcie stwierdza, że dopłaty do samochodów służbowych kosztują budżety państw członkowskich 32 miliardy euro rocznie, a prawie całość tych środków jest przeznaczana na mało ekologiczne samochody benzynowe i diesle. – Obecnie sześć na 10 samochodów sprzedawanych w Europie to samochody służbowe. Elektryfikacja tego segmentu pozwoliłaby rządom poczynić postępy w realizacji ich krajowych celów klimatycznych – dowodzi T&E.
CZYTAJ TAKŻE: Flota ratuje wyniki sprzedaży
Przejście na samochody elektryczne miałoby także przynieść oszczędności firmom. Według Dataforce, byłoby to średnio 4,3 tys. euro na każdym samochodzie, ponieważ całkowity koszt posiadania (TCO) dla dużego samochodu elektrycznego ma być o 9 proc. niższy niż w przypadku samochodu z silnikiem diesla. Tymczasem 96 proc. nowych rejestracji samochodów służbowych w zeszłym roku nadal dotyczyło pojazdów na benzynę i olej napędowy. Ponieważ pojazdy elektryczne są tańsze w eksploatacji, a ich zasięg stale rośnie, firmy nie powinny mieć żadnych zachęt do dalszego korzystania z samochodów zanieczyszczających środowisko – stwierdza raport.
Elektryczny Volkswagen ID.3.
Likwidacja ulg podatkowych dla firmowych aut mocno uderzyłaby w polski rynek. Polska w ub. roku miała najwyższy w UE, 71-procentowy udział samochodów firmowych w nowych rejestracjach aut osobowych. W Holandii ten odsetek wynosił 67 proc., w Niemczech 66 proc., we Francji 54 proc., a we Włoszech tylko 40 proc. Według Dataforce, łączna wartość ulg w podatku VAT i odpisów amortyzacyjnych kosztowała polski budżet w 2019 r. równowartość 4,6 miliarda euro. Tymczasem T&E za przełomowy moment w elektryfikacji firmowych flot stawia 2025 rok: do tego czasu przedsiębiorstwa zajmujące się leasingiem i długoterminowym wynajmem aut powinny już oferować wyłącznie modele z napędem elektrycznym.