Moda na jazdę rowerami, które można pożyczać i pozostawiać w różnych częściach polskich miast, wydaje się przemijać. Systemy najmu, który opanował już setkę rodzimych miejscowości, tracą zainteresowanie mieszkańców. Do tego perturbacje biznesowe dwóch największych operatorów spowodowały, że bez roweru miejskiego pozostają Kraków (działał tu system Wavelo od BikeU) i Trójmiasto (Mevo od Nextbike), a pod znakiem zapytania stoi ten jeden z największych w Europie – w Warszawie (która właśnie ogłosiła przetarg na takie usługi do 2025 r. – obecny system ma działać tylko do 2021 r.).
Z najnowszego raportu stowarzyszenia Mobilne Miasto wynika, iż 87 proc. działających dziś sieci najmu rowerów (tzw. bike-sharingu) ma kłopot – ich jednoślady są pożyczane coraz rzadziej. Skala problemu jest potężna – jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, średnio spadki sięgają niemal 20 proc. Przy tym wszystkie systemy odnotowały w ub.r. mniejszą liczbę klientów w przeliczeniu na jeden rower (dynamika spadku wyniosła średnio 24 proc.). Dla przykładu w warszawskim Veturilo, złożonym z 5,5 tys. rowerów, wypożyczenia spadły o 18 proc. – i to mimo zwiększenia o 3 proc. liczby oferowanych pojazdów. Ale w niektórych miastach, m.in. Bydgoszczy i Poznaniu, spadki przekraczają nawet 30 proc. Można mówić więc już o kryzysie.
CZYTAJ TAKŻE: Elektryczne rowery i hulajnogi bez obowiązkowego OC