Przewodniczący Unifor, Jerry Dias powiedział dziennikarzom w Mexico DF, że na niedawnym spotkaniu z W. Rossem zaproponował podwyższenie lokalnego wsadu z obecnych 62,5 proc. do 70 proc., a Amerykanin zasugerował bardziej agresywny poziom. Ross opowiadał się od dawna za zaostrzeniem przepisów o pochodzeniu części w przemyśle samochodowym, aby przyciągnąć produkcję z krajów Azji i z innych nie należących do NAFTA.
Podczas pierwszego weekendu września trwała w stolicy Meksyku druga runda negocjacji warunków nowego traktatu, spodziewano się dyskusji o przepisach o źródle pochodzenia wyrobów. Amerykanie nie będą jednak chcieli ujawniać konkretów w tej sprawie na początku rozmów.
Dias uznał, że pułap 70 proc. byłby krokiem we właściwym kierunku w sektorze, w którym miejsca pracy przeniosły się z USA i Kanady do Meksyku, pozwoliłby także przyciągnąć do Ameryki Płn z Azji i Europy produkcję pewnych elementów elektroniki i innych części.
Zdaniem Diasa, surowsze w NAFTA przepisy o pochodzeniu wyrobów pozwoliłyby tylko w małym stopniu przywrócić miejsca pracy w produkcji, bo potrzebne są znacznie lepsze normy pracownicze zwiększające zarobki w Meksyku, obecnie mocno mniejsze amerykańskich czy kanadyjskich. Akceptuje groźbę prezydenta D, Trumpa wypowiedzenia traktatu, jeśli nie uda się go ulepszyć. — NAFTA był katastrofą dla pracowników w Kanadzie, Meksyku i Stanach, więc jeśli on grozi wypowiedzeniem go, to zgoda. Teraz musimy ustalić, jak to wszystko naprawić — powiedział.