– Wielkie koncerny bardzo poważnie traktują nasz rynek – uważa Dariusz Balcerzyk z Samaru, ekspert rynku motoryzacyjnego. – Nic nie stało się nagle. Od ok. 30 miesięcy notujemy nieustający wzrost, chociaż w porównaniu ze sprzedażą w latach 1998–1999 to nadal mało. Wtedy jednak były inne warunki. W Polsce produkowano znacznie więcej małych samochodów, a Polacy w pośpiechu wymieniali stare auta na nowe – dodaje.
Polska jest w czołówce europejskiej, jeśli chodzi o dynamikę wzrostu sprzedaży. W okresie styczeń–sierpień 2017 właścicieli znalazło u nas ponad 318 tys. nowych samochodów, czyli o 17,8 proc. więcej niż rok temu. Doskonały był zwłaszcza sierpień z ponad 34 tys. sprzedanych aut, o 21,8 proc. więcej niż w lipcu.
– Centrale koncernów zaczęły na dobre zauważać Polskę, która dla takich marek, jak np. Mazda, stała się trzecim rynkiem europejskim, dla innych jest na 7.–8. miejscu pod względem sprzedaży – argumentuje ekspert Samaru.
Podczas frankfurckiego salonu samochodowego najczęściej mówiło się o autach elektrycznych, ale nadal najwięcej było premier aut z napędem tradycyjnym – benzyną i dieslem (bardzo czystym – jak zapewniali producenci), bądź z napędem hybrydowym. Nie ma wątpliwości, że nadal królują SUV-y i crossovery.