Potwierdza się czarny scenariusz, o którym pisała wczoraj „Rzeczpospolita”. Po 55,1-proc. spadku rejestracji samochodów osobowych w Unii Europejskiej w marcu, sprzedaż w kwietniu stopniała w ujęciu r./r. o przeszło trzy czwarte. To najgłębszy spadek, odkąd prowadzone są notowania rynku. Jak podała we wtorek reprezentująca europejskich producentów pojazdów organizacja ACEA, w ubiegłym miesiącu sprzedaż zmalała do niespełna 270,7 tys. sztuk w porównaniu z 1,14 mln w kwietniu rok temu. Popyt na nowe auta liczony od stycznia skurczył się o 38,5 proc., do 2,75 mln z 4,47 mln rok wcześniej.
Wyjątkowo głębokie spadki popytu miały miejsce na trzech bardzo dużych europejskich rynkach: we Włoszech (-97,6 proc.), w Hiszpanii (-96,5 proc.) oraz we Francji (-88,8 proc.). W rezultacie pod względem wielkości sprzedaży Polska w kwietniu stała się 5. rynkiem UE z 15,2 tys. rejestracji przy 67,1-proc. spadku. Najwięcej samochodów sprzedano w ub. miesiącu w Niemczech – 120,8 tys., gdzie spadki rejestracji w kwietniu i pierwszych czterech miesiącach roku okazały się mniejsze od unijnej średniej.
CZYTAJ TAKŻE: Unia ucisza sportowe samochody
Gdy europejski rynek samochodów ciągnie w dół, nieźle radzą sobie auta elektryczne. Według ACEA w I kwartale 2020 r. ich rynkowy udział w nowych rejestracjach zwiększył się do 6,8 proc. z 2,5 proc. w pierwszych trzech miesiącach 2019 r. Łączna sprzedaż samochodów czysto elektrycznych, jak i hybryd plug-in zwiększyła się r./r. dwukrotnie – do przeszło 167 tys. z 83,3 tys. w I kwartale ubiegłego roku. W tym rejestracje aut z napędem bateryjnym wzrosły o 68,4 proc., a hybryd plug-in o 161,7 proc.