Do tego czasu na wszystkich ważnych uroczystościach pojawiał się z grubszym, bądź cieńszym granatowym swetrze. „No dobrze, ze dwa razy musiałem założyć garnitur, ale naprawdę widziało mnie w nim tylko kilka osób” – opowiadał w jednym z kilku długich wywiadów udzielonych „Rzeczpospolitej”. Dzisiaj spokojnie mógłby pojawić się w krawacie.

Był. Bo wiadomo, że ciężko chory już nie wróci do zarządzania Fiat Chrysler Automobiles, koncernu, który sam stworzył. Miał odejść na emeryturę dopiero na wiosnę 2019. I do tego czasu trzymał wszystkich w niepewności, bo nie chciał ujawnić kto ostatecznie będzie jego następcą. Chociaż wiadomo, że tylko Mike Manley ma charyzmę, której aż nadto ma także Marchionne.

Sergio Marchionne

Ciężko dzisiaj chory Sergio Marchionne urodził się we włoskim Chieti w Abruzzo, a kiedy miał 14 lat rodzina przeprowadziła się do Toronto. Zdobył wykształcenie ekonomiczno-finansowe, dostał paszport kanadyjski, ale pracować chciał w Europie. Zaczął od ówczesnego Deloitte&Touche, potem w Glenex Industries, następnie Lawson Group. Przeszedł do szwajcarskiej firmy Societe Generale de Surveillance, zajmującą się kontrolą jakości. Był także dyrektorem w szwajcarskim banku UBS.

Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli

Ma włoskie poczucie humoru i kanadyjski spokój i pragmatyzm, kiedy go potrzebuje. I jest obdarzony wielką umiejętnością skupienia na sobie uwagi nawet największej grupy ludzi. Teraz media piszą, że z Marchionne można porównać tylko szefa Renaulta/Nissana/Mitsubishi. Rzeczywiście jeśli chodzi o umiejętność naprawy bardzo trudnego biznesu, i trudny charakter, to jak najbardziej. Charyzmatyczny jest jeszcze prezes Daimlera, Dieter Zetsche, ale przed nim nigdy nie stały takie wyzwania. Zetsche jest po prostu wybitnym biznesmenem światowej klasy. Ale nie dokonał żadnej rewolucji. Carlos Ghosn błyszczy i otacza się ludźmi słabszymi od siebie. A jeśli ktoś mu wyrastał ponad wyznaczoną rolę, starał się przywołać go do porządku. Najlepszy przykład, to obecny szef PSA, Carlos Tavares, który w Renaulcie doszedł do szklanego sufitu i odszedł od Ghosna, a teraz nawet czasami pozwala sobie z tego żartować. Marchionne jest inny. Ciął koszty spłaszczając strukturę koncernu i ciągle szukał człowieka, który go zastąpi. Jakiś czas temu wydawało się, że będzie to Luca de Meo, „wykradziony” z Fiata przez Volkswagena prezes hiszpańskiej marki Seat. To matka Luki powiedziała Marchionnemu, żeby przywrócił na rynek „500”. I Marchionne zrobił to w wielkim stylu.

Sergio Marchionne

Zresztą wszystko robił w wielkim stylu. Nawet wtedy, kiedy sam z siebie potrafił kpić. Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli. Raz udało mi się z Marchionne publicznie zażartować. Prawie cztery lata temu podczas salonu samochodowego w Paryżu, Fiat wypuścił na rynek reklamę Fiata 500x ze słynną „niebieską pigułką” toczącą się po dachach włoskiego miasta i wpadającą do baku klasycznej „500” z fabryki w Tychach, autko natychmiast urosło. Pogratulowałam wtedy pomysłu, zachwyciłam się reklamą, a kiedy szef FCA zdziwił się takim tekstem od dziennikarki zapytałam: kiedy taką pigułkę będzie miał dla fabryki w Tychach. Sala wtedy zamarła. Pierwszy wybuchnął śmiechem Marchionne, po nim chichoty było słychać z tylnych rzędów sali konferencyjnej, gdzie siedzieli jego najbliżsi współpracownicy. A Marchionne z udawanym oburzeniem odpowiedział: „mam dopiero 62 lata, musisz mi dokładnie wytłumaczyć, po co to jest ta niebieska pigułka”. Potem powiedział, żeby była cierpliwa i poczekała 36 miesięcy. Czekam 44 miesiące.

Sergio Marchionne

Zarządzanie wówczas jeszcze tylko Fiatem Marchionne przejął w czerwcu 2004 roku. Włoska kultowa marka, po szeregu prób ratowania, także mariażem z General Motors, była wtedy bliska bankructwa. Marchionne szybko doprowadził wtedy do rozwodu za który dostał rok później jakimś cudem od Amerykanów 2 miliardy dolarów. I zyskał wtedy we Włoszech status gwiazdy rocka , zresztą tak się zachowywał. Dottore – jak mówią uwielbiający go Włosi — dociskał do dechy gazu w swoim Ferrari, płacił mandaty, miał prywatny samolot.

Jednak nie zapomniał do czego został wynajęty. Pracował jak nigdy wcześniej i tego samego wymagał od otoczenia. Jego najbliżsi współpracownicy nie ukrywali, że telefon od szefa w środku nocy nie jest niczym wyjątkowym. „To tak, jakbym żył w tunelu, który nie ma światełka na końcu. Marchionne wymaga od nas, nawet nie pracowników, tylko bankierów obsługujących firmę, żebyśmy w pracę byli zaangażowani tak samo, jak on” – żalił się przedstawiciel jednego z banków obsługujących firmę. Maila od Marchionne można było oczekiwać o każdej porze dnia i nocy, a on nie wyobrażał sobie, że odpowiedź nadejdzie w czasie dłuższym, niż 5 minut. Jeśli nie nadeszła, drugiego maila już nie było, bo szef Fiata rezygnował ze współpracy. „Raz nie odpowiedziałem i wtedy dopiero zobaczyłem, że jest życie poza Fiatem, że mam rodzinę i przyjaciół” – wspomina. Sam Marchionne zachowywał się się tak, jakby nie miał rodziny, a ją ma. „Jestem złym ojcem, wiem o tym i mam fatalny charakter. Ale kiedyś odejdę na emeryturę i spróbuję się za to zabrać” – mówił mi podczas jednego z wywiadów.

Mike Manley – nowy szef koncernu FCA

Kondycja Fiata poprawiała się i to do tego stopnia, że włoska firma pod wodzą Marchionne była w stanie przejąć w 2009 upadającego Chryslera. Szef Fiata po raz kolejny dokonał finansowego majstersztyku, bo Chrysler ostatecznie sam zapłacił za to przejęcie. Wiadomo było, że jest w nim perełka – Jeep, która uratuje obydwie firmy i włoską i amerykańską. I uratowała. FCA jest dzisiaj 7. koncernem motoryzacyjnym na świecie i nie ma ani jednego euro/dolara długu.
Próbował być jeszcze większy, połączyć się z General Motors, ale Amerykanie, zwłaszcza szefowa GM, Mary Barra go nie chciała. „To w jaki sposób Marchionne uratował Fiata i Chryslera już jest najlepszym materiałem na finansowego thrillera” – mówił w niedzielę, 22 lipca Max Warburton, analityk Bernsteina. No bo inaczej wartość FCA za kadencji Marchionne nie wzrosłaby 11-krotnie.

ROZMOWA MOTO.RP.PL z Mike Manleyem, nowym szefem koncernu FCA

W tym czasie styl życia całkowicie się zmienił. Dążył do rozwoju FCA, bo widział jakie fuzje następują na rynku. „Bycie małym, ślicznym nie prowadzi do niczego. Jeśli ktoś myśli w takich kategoriach niech sobie założy gabinet kosmetyczny” – tłumaczył pracownikom. Podróżował nieustannie, latał prywatnym odrzutowcem z Detroit do Waszyngtonu, stamtąd do Londynu i Turynu. To było tak wyczerpujące,że nawet z rozsądku przestał palić papierosy.

ZOBACZ TAKŻE: Fiat bez człowieka legendy

Ostatni raz widziano Marchionne publicznie 26 czerwca, kiedy podarował Jeepa oddziałowi Carabinieri. Kilka dni później zgłosił się do szwajcarskiej kliniki na operację barku. Według nieoficjalnych informacji podczas operacji doszło do wylewu i były już szef FCA stracił przytomność, a jego stan gwałtownie pogorszył się w ostatnią sobotę, 21 lipca. Pogorszył się tak bardzo, że akcjonariusze natychmiast wybrali nowego dyrektora FCA, Mike Manleya. Z tym nie można było czekać.

Do tego czasu na wszystkich ważnych uroczystościach pojawiał się z grubszym, bądź cieńszym granatowym swetrze. „No dobrze, ze dwa razy musiałem założyć garnitur, ale naprawdę widziało mnie w nim tylko kilka osób” – opowiadał w jednym z kilku długich wywiadów udzielonych „Rzeczpospolitej”. Dzisiaj spokojnie mógłby pojawić się w krawacie.

Był. Bo wiadomo, że ciężko chory już nie wróci do zarządzania Fiat Chrysler Automobiles, koncernu, który sam stworzył. Miał odejść na emeryturę dopiero na wiosnę 2019. I do tego czasu trzymał wszystkich w niepewności, bo nie chciał ujawnić kto ostatecznie będzie jego następcą. Chociaż wiadomo, że tylko Mike Manley ma charyzmę, której aż nadto ma także Marchionne.

Sergio Marchionne

Ciężko dzisiaj chory Sergio Marchionne urodził się we włoskim Chieti w Abruzzo, a kiedy miał 14 lat rodzina przeprowadziła się do Toronto. Zdobył wykształcenie ekonomiczno-finansowe, dostał paszport kanadyjski, ale pracować chciał w Europie. Zaczął od ówczesnego Deloitte&Touche, potem w Glenex Industries, następnie Lawson Group. Przeszedł do szwajcarskiej firmy Societe Generale de Surveillance, zajmującą się kontrolą jakości. Był także dyrektorem w szwajcarskim banku UBS.

Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli

Ma włoskie poczucie humoru i kanadyjski spokój i pragmatyzm, kiedy go potrzebuje. I jest obdarzony wielką umiejętnością skupienia na sobie uwagi nawet największej grupy ludzi. Teraz media piszą, że z Marchionne można porównać tylko szefa Renaulta/Nissana/Mitsubishi. Rzeczywiście jeśli chodzi o umiejętność naprawy bardzo trudnego biznesu, i trudny charakter, to jak najbardziej. Charyzmatyczny jest jeszcze prezes Daimlera, Dieter Zetsche, ale przed nim nigdy nie stały takie wyzwania. Zetsche jest po prostu wybitnym biznesmenem światowej klasy. Ale nie dokonał żadnej rewolucji. Carlos Ghosn błyszczy i otacza się ludźmi słabszymi od siebie. A jeśli ktoś mu wyrastał ponad wyznaczoną rolę, starał się przywołać go do porządku. Najlepszy przykład, to obecny szef PSA, Carlos Tavares, który w Renaulcie doszedł do szklanego sufitu i odszedł od Ghosna, a teraz nawet czasami pozwala sobie z tego żartować. Marchionne jest inny. Ciął koszty spłaszczając strukturę koncernu i ciągle szukał człowieka, który go zastąpi. Jakiś czas temu wydawało się, że będzie to Luca de Meo, „wykradziony” z Fiata przez Volkswagena prezes hiszpańskiej marki Seat. To matka Luki powiedziała Marchionnemu, żeby przywrócił na rynek „500”. I Marchionne zrobił to w wielkim stylu.

Sergio Marchionne

Zresztą wszystko robił w wielkim stylu. Nawet wtedy, kiedy sam z siebie potrafił kpić. Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli. Raz udało mi się z Marchionne publicznie zażartować. Prawie cztery lata temu podczas salonu samochodowego w Paryżu, Fiat wypuścił na rynek reklamę Fiata 500x ze słynną „niebieską pigułką” toczącą się po dachach włoskiego miasta i wpadającą do baku klasycznej „500” z fabryki w Tychach, autko natychmiast urosło. Pogratulowałam wtedy pomysłu, zachwyciłam się reklamą, a kiedy szef FCA zdziwił się takim tekstem od dziennikarki zapytałam: kiedy taką pigułkę będzie miał dla fabryki w Tychach. Sala wtedy zamarła. Pierwszy wybuchnął śmiechem Marchionne, po nim chichoty było słychać z tylnych rzędów sali konferencyjnej, gdzie siedzieli jego najbliżsi współpracownicy. A Marchionne z udawanym oburzeniem odpowiedział: „mam dopiero 62 lata, musisz mi dokładnie wytłumaczyć, po co to jest ta niebieska pigułka”. Potem powiedział, żeby była cierpliwa i poczekała 36 miesięcy. Czekam 44 miesiące.

Sergio Marchionne

Zarządzanie wówczas jeszcze tylko Fiatem Marchionne przejął w czerwcu 2004 roku. Włoska kultowa marka, po szeregu prób ratowania, także mariażem z General Motors, była wtedy bliska bankructwa. Marchionne szybko doprowadził wtedy do rozwodu za który dostał rok później jakimś cudem od Amerykanów 2 miliardy dolarów. I zyskał wtedy we Włoszech status gwiazdy rocka , zresztą tak się zachowywał. Dottore – jak mówią uwielbiający go Włosi — dociskał do dechy gazu w swoim Ferrari, płacił mandaty, miał prywatny samolot.

Jednak nie zapomniał do czego został wynajęty. Pracował jak nigdy wcześniej i tego samego wymagał od otoczenia. Jego najbliżsi współpracownicy nie ukrywali, że telefon od szefa w środku nocy nie jest niczym wyjątkowym. „To tak, jakbym żył w tunelu, który nie ma światełka na końcu. Marchionne wymaga od nas, nawet nie pracowników, tylko bankierów obsługujących firmę, żebyśmy w pracę byli zaangażowani tak samo, jak on” – żalił się przedstawiciel jednego z banków obsługujących firmę. Maila od Marchionne można było oczekiwać o każdej porze dnia i nocy, a on nie wyobrażał sobie, że odpowiedź nadejdzie w czasie dłuższym, niż 5 minut. Jeśli nie nadeszła, drugiego maila już nie było, bo szef Fiata rezygnował ze współpracy. „Raz nie odpowiedziałem i wtedy dopiero zobaczyłem, że jest życie poza Fiatem, że mam rodzinę i przyjaciół” – wspomina. Sam Marchionne zachowywał się się tak, jakby nie miał rodziny, a ją ma. „Jestem złym ojcem, wiem o tym i mam fatalny charakter. Ale kiedyś odejdę na emeryturę i spróbuję się za to zabrać” – mówił mi podczas jednego z wywiadów.

Mike Manley – nowy szef koncernu FCA

Kondycja Fiata poprawiała się i to do tego stopnia, że włoska firma pod wodzą Marchionne była w stanie przejąć w 2009 upadającego Chryslera. Szef Fiata po raz kolejny dokonał finansowego majstersztyku, bo Chrysler ostatecznie sam zapłacił za to przejęcie. Wiadomo było, że jest w nim perełka – Jeep, która uratuje obydwie firmy i włoską i amerykańską. I uratowała. FCA jest dzisiaj 7. koncernem motoryzacyjnym na świecie i nie ma ani jednego euro/dolara długu.
Próbował być jeszcze większy, połączyć się z General Motors, ale Amerykanie, zwłaszcza szefowa GM, Mary Barra go nie chciała. „To w jaki sposób Marchionne uratował Fiata i Chryslera już jest najlepszym materiałem na finansowego thrillera” – mówił w niedzielę, 22 lipca Max Warburton, analityk Bernsteina. No bo inaczej wartość FCA za kadencji Marchionne nie wzrosłaby 11-krotnie.

ROZMOWA MOTO.RP.PL z Mike Manleyem, nowym szefem koncernu FCA

W tym czasie styl życia całkowicie się zmienił. Dążył do rozwoju FCA, bo widział jakie fuzje następują na rynku. „Bycie małym, ślicznym nie prowadzi do niczego. Jeśli ktoś myśli w takich kategoriach niech sobie założy gabinet kosmetyczny” – tłumaczył pracownikom. Podróżował nieustannie, latał prywatnym odrzutowcem z Detroit do Waszyngtonu, stamtąd do Londynu i Turynu. To było tak wyczerpujące,że nawet z rozsądku przestał palić papierosy.

ZOBACZ TAKŻE: Fiat bez człowieka legendy

Ostatni raz widziano Marchionne publicznie 26 czerwca, kiedy podarował Jeepa oddziałowi Carabinieri. Kilka dni później zgłosił się do szwajcarskiej kliniki na operację barku. Według nieoficjalnych informacji podczas operacji doszło do wylewu i były już szef FCA stracił przytomność, a jego stan gwałtownie pogorszył się w ostatnią sobotę, 21 lipca. Pogorszył się tak bardzo, że akcjonariusze natychmiast wybrali nowego dyrektora FCA, Mike Manleya. Z tym nie można było czekać.

Do tego czasu na wszystkich ważnych uroczystościach pojawiał się z grubszym, bądź cieńszym granatowym swetrze. „No dobrze, ze dwa razy musiałem założyć garnitur, ale naprawdę widziało mnie w nim tylko kilka osób” – opowiadał w jednym z kilku długich wywiadów udzielonych „Rzeczpospolitej”. Dzisiaj spokojnie mógłby pojawić się w krawacie.

Był. Bo wiadomo, że ciężko chory już nie wróci do zarządzania Fiat Chrysler Automobiles, koncernu, który sam stworzył. Miał odejść na emeryturę dopiero na wiosnę 2019. I do tego czasu trzymał wszystkich w niepewności, bo nie chciał ujawnić kto ostatecznie będzie jego następcą. Chociaż wiadomo, że tylko Mike Manley ma charyzmę, której aż nadto ma także Marchionne.

Sergio Marchionne

Ciężko dzisiaj chory Sergio Marchionne urodził się we włoskim Chieti w Abruzzo, a kiedy miał 14 lat rodzina przeprowadziła się do Toronto. Zdobył wykształcenie ekonomiczno-finansowe, dostał paszport kanadyjski, ale pracować chciał w Europie. Zaczął od ówczesnego Deloitte&Touche, potem w Glenex Industries, następnie Lawson Group. Przeszedł do szwajcarskiej firmy Societe Generale de Surveillance, zajmującą się kontrolą jakości. Był także dyrektorem w szwajcarskim banku UBS.

Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli

Ma włoskie poczucie humoru i kanadyjski spokój i pragmatyzm, kiedy go potrzebuje. I jest obdarzony wielką umiejętnością skupienia na sobie uwagi nawet największej grupy ludzi. Teraz media piszą, że z Marchionne można porównać tylko szefa Renaulta/Nissana/Mitsubishi. Rzeczywiście jeśli chodzi o umiejętność naprawy bardzo trudnego biznesu, i trudny charakter, to jak najbardziej. Charyzmatyczny jest jeszcze prezes Daimlera, Dieter Zetsche, ale przed nim nigdy nie stały takie wyzwania. Zetsche jest po prostu wybitnym biznesmenem światowej klasy. Ale nie dokonał żadnej rewolucji. Carlos Ghosn błyszczy i otacza się ludźmi słabszymi od siebie. A jeśli ktoś mu wyrastał ponad wyznaczoną rolę, starał się przywołać go do porządku. Najlepszy przykład, to obecny szef PSA, Carlos Tavares, który w Renaulcie doszedł do szklanego sufitu i odszedł od Ghosna, a teraz nawet czasami pozwala sobie z tego żartować. Marchionne jest inny. Ciął koszty spłaszczając strukturę koncernu i ciągle szukał człowieka, który go zastąpi. Jakiś czas temu wydawało się, że będzie to Luca de Meo, „wykradziony” z Fiata przez Volkswagena prezes hiszpańskiej marki Seat. To matka Luki powiedziała Marchionnemu, żeby przywrócił na rynek „500”. I Marchionne zrobił to w wielkim stylu.

Sergio Marchionne

Zresztą wszystko robił w wielkim stylu. Nawet wtedy, kiedy sam z siebie potrafił kpić. Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli. Raz udało mi się z Marchionne publicznie zażartować. Prawie cztery lata temu podczas salonu samochodowego w Paryżu, Fiat wypuścił na rynek reklamę Fiata 500x ze słynną „niebieską pigułką” toczącą się po dachach włoskiego miasta i wpadającą do baku klasycznej „500” z fabryki w Tychach, autko natychmiast urosło. Pogratulowałam wtedy pomysłu, zachwyciłam się reklamą, a kiedy szef FCA zdziwił się takim tekstem od dziennikarki zapytałam: kiedy taką pigułkę będzie miał dla fabryki w Tychach. Sala wtedy zamarła. Pierwszy wybuchnął śmiechem Marchionne, po nim chichoty było słychać z tylnych rzędów sali konferencyjnej, gdzie siedzieli jego najbliżsi współpracownicy. A Marchionne z udawanym oburzeniem odpowiedział: „mam dopiero 62 lata, musisz mi dokładnie wytłumaczyć, po co to jest ta niebieska pigułka”. Potem powiedział, żeby była cierpliwa i poczekała 36 miesięcy. Czekam 44 miesiące.

Sergio Marchionne

Zarządzanie wówczas jeszcze tylko Fiatem Marchionne przejął w czerwcu 2004 roku. Włoska kultowa marka, po szeregu prób ratowania, także mariażem z General Motors, była wtedy bliska bankructwa. Marchionne szybko doprowadził wtedy do rozwodu za który dostał rok później jakimś cudem od Amerykanów 2 miliardy dolarów. I zyskał wtedy we Włoszech status gwiazdy rocka , zresztą tak się zachowywał. Dottore – jak mówią uwielbiający go Włosi — dociskał do dechy gazu w swoim Ferrari, płacił mandaty, miał prywatny samolot.

Jednak nie zapomniał do czego został wynajęty. Pracował jak nigdy wcześniej i tego samego wymagał od otoczenia. Jego najbliżsi współpracownicy nie ukrywali, że telefon od szefa w środku nocy nie jest niczym wyjątkowym. „To tak, jakbym żył w tunelu, który nie ma światełka na końcu. Marchionne wymaga od nas, nawet nie pracowników, tylko bankierów obsługujących firmę, żebyśmy w pracę byli zaangażowani tak samo, jak on” – żalił się przedstawiciel jednego z banków obsługujących firmę. Maila od Marchionne można było oczekiwać o każdej porze dnia i nocy, a on nie wyobrażał sobie, że odpowiedź nadejdzie w czasie dłuższym, niż 5 minut. Jeśli nie nadeszła, drugiego maila już nie było, bo szef Fiata rezygnował ze współpracy. „Raz nie odpowiedziałem i wtedy dopiero zobaczyłem, że jest życie poza Fiatem, że mam rodzinę i przyjaciół” – wspomina. Sam Marchionne zachowywał się się tak, jakby nie miał rodziny, a ją ma. „Jestem złym ojcem, wiem o tym i mam fatalny charakter. Ale kiedyś odejdę na emeryturę i spróbuję się za to zabrać” – mówił mi podczas jednego z wywiadów.

Mike Manley – nowy szef koncernu FCA

Kondycja Fiata poprawiała się i to do tego stopnia, że włoska firma pod wodzą Marchionne była w stanie przejąć w 2009 upadającego Chryslera. Szef Fiata po raz kolejny dokonał finansowego majstersztyku, bo Chrysler ostatecznie sam zapłacił za to przejęcie. Wiadomo było, że jest w nim perełka – Jeep, która uratuje obydwie firmy i włoską i amerykańską. I uratowała. FCA jest dzisiaj 7. koncernem motoryzacyjnym na świecie i nie ma ani jednego euro/dolara długu.
Próbował być jeszcze większy, połączyć się z General Motors, ale Amerykanie, zwłaszcza szefowa GM, Mary Barra go nie chciała. „To w jaki sposób Marchionne uratował Fiata i Chryslera już jest najlepszym materiałem na finansowego thrillera” – mówił w niedzielę, 22 lipca Max Warburton, analityk Bernsteina. No bo inaczej wartość FCA za kadencji Marchionne nie wzrosłaby 11-krotnie.

ROZMOWA MOTO.RP.PL z Mike Manleyem, nowym szefem koncernu FCA

W tym czasie styl życia całkowicie się zmienił. Dążył do rozwoju FCA, bo widział jakie fuzje następują na rynku. „Bycie małym, ślicznym nie prowadzi do niczego. Jeśli ktoś myśli w takich kategoriach niech sobie założy gabinet kosmetyczny” – tłumaczył pracownikom. Podróżował nieustannie, latał prywatnym odrzutowcem z Detroit do Waszyngtonu, stamtąd do Londynu i Turynu. To było tak wyczerpujące,że nawet z rozsądku przestał palić papierosy.

ZOBACZ TAKŻE: Fiat bez człowieka legendy

Ostatni raz widziano Marchionne publicznie 26 czerwca, kiedy podarował Jeepa oddziałowi Carabinieri. Kilka dni później zgłosił się do szwajcarskiej kliniki na operację barku. Według nieoficjalnych informacji podczas operacji doszło do wylewu i były już szef FCA stracił przytomność, a jego stan gwałtownie pogorszył się w ostatnią sobotę, 21 lipca. Pogorszył się tak bardzo, że akcjonariusze natychmiast wybrali nowego dyrektora FCA, Mike Manleya. Z tym nie można było czekać.

Do tego czasu na wszystkich ważnych uroczystościach pojawiał się z grubszym, bądź cieńszym granatowym swetrze. „No dobrze, ze dwa razy musiałem założyć garnitur, ale naprawdę widziało mnie w nim tylko kilka osób” – opowiadał w jednym z kilku długich wywiadów udzielonych „Rzeczpospolitej”. Dzisiaj spokojnie mógłby pojawić się w krawacie.

Był. Bo wiadomo, że ciężko chory już nie wróci do zarządzania Fiat Chrysler Automobiles, koncernu, który sam stworzył. Miał odejść na emeryturę dopiero na wiosnę 2019. I do tego czasu trzymał wszystkich w niepewności, bo nie chciał ujawnić kto ostatecznie będzie jego następcą. Chociaż wiadomo, że tylko Mike Manley ma charyzmę, której aż nadto ma także Marchionne.

Sergio Marchionne

Ciężko dzisiaj chory Sergio Marchionne urodził się we włoskim Chieti w Abruzzo, a kiedy miał 14 lat rodzina przeprowadziła się do Toronto. Zdobył wykształcenie ekonomiczno-finansowe, dostał paszport kanadyjski, ale pracować chciał w Europie. Zaczął od ówczesnego Deloitte&Touche, potem w Glenex Industries, następnie Lawson Group. Przeszedł do szwajcarskiej firmy Societe Generale de Surveillance, zajmującą się kontrolą jakości. Był także dyrektorem w szwajcarskim banku UBS.

Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli

Ma włoskie poczucie humoru i kanadyjski spokój i pragmatyzm, kiedy go potrzebuje. I jest obdarzony wielką umiejętnością skupienia na sobie uwagi nawet największej grupy ludzi. Teraz media piszą, że z Marchionne można porównać tylko szefa Renaulta/Nissana/Mitsubishi. Rzeczywiście jeśli chodzi o umiejętność naprawy bardzo trudnego biznesu, i trudny charakter, to jak najbardziej. Charyzmatyczny jest jeszcze prezes Daimlera, Dieter Zetsche, ale przed nim nigdy nie stały takie wyzwania. Zetsche jest po prostu wybitnym biznesmenem światowej klasy. Ale nie dokonał żadnej rewolucji. Carlos Ghosn błyszczy i otacza się ludźmi słabszymi od siebie. A jeśli ktoś mu wyrastał ponad wyznaczoną rolę, starał się przywołać go do porządku. Najlepszy przykład, to obecny szef PSA, Carlos Tavares, który w Renaulcie doszedł do szklanego sufitu i odszedł od Ghosna, a teraz nawet czasami pozwala sobie z tego żartować. Marchionne jest inny. Ciął koszty spłaszczając strukturę koncernu i ciągle szukał człowieka, który go zastąpi. Jakiś czas temu wydawało się, że będzie to Luca de Meo, „wykradziony” z Fiata przez Volkswagena prezes hiszpańskiej marki Seat. To matka Luki powiedziała Marchionnemu, żeby przywrócił na rynek „500”. I Marchionne zrobił to w wielkim stylu.

Sergio Marchionne

Zresztą wszystko robił w wielkim stylu. Nawet wtedy, kiedy sam z siebie potrafił kpić. Na pytanie czemu zawsze nosi sweter nie ukrywał, że dorobił do tego legendę, ale tak naprawdę, robi to z lenistwa. Bo musiałby codziennie zastanawiać się jaki krawat dobrać do koszuli. Raz udało mi się z Marchionne publicznie zażartować. Prawie cztery lata temu podczas salonu samochodowego w Paryżu, Fiat wypuścił na rynek reklamę Fiata 500x ze słynną „niebieską pigułką” toczącą się po dachach włoskiego miasta i wpadającą do baku klasycznej „500” z fabryki w Tychach, autko natychmiast urosło. Pogratulowałam wtedy pomysłu, zachwyciłam się reklamą, a kiedy szef FCA zdziwił się takim tekstem od dziennikarki zapytałam: kiedy taką pigułkę będzie miał dla fabryki w Tychach. Sala wtedy zamarła. Pierwszy wybuchnął śmiechem Marchionne, po nim chichoty było słychać z tylnych rzędów sali konferencyjnej, gdzie siedzieli jego najbliżsi współpracownicy. A Marchionne z udawanym oburzeniem odpowiedział: „mam dopiero 62 lata, musisz mi dokładnie wytłumaczyć, po co to jest ta niebieska pigułka”. Potem powiedział, żeby była cierpliwa i poczekała 36 miesięcy. Czekam 44 miesiące.

Sergio Marchionne

Zarządzanie wówczas jeszcze tylko Fiatem Marchionne przejął w czerwcu 2004 roku. Włoska kultowa marka, po szeregu prób ratowania, także mariażem z General Motors, była wtedy bliska bankructwa. Marchionne szybko doprowadził wtedy do rozwodu za który dostał rok później jakimś cudem od Amerykanów 2 miliardy dolarów. I zyskał wtedy we Włoszech status gwiazdy rocka , zresztą tak się zachowywał. Dottore – jak mówią uwielbiający go Włosi — dociskał do dechy gazu w swoim Ferrari, płacił mandaty, miał prywatny samolot.

Jednak nie zapomniał do czego został wynajęty. Pracował jak nigdy wcześniej i tego samego wymagał od otoczenia. Jego najbliżsi współpracownicy nie ukrywali, że telefon od szefa w środku nocy nie jest niczym wyjątkowym. „To tak, jakbym żył w tunelu, który nie ma światełka na końcu. Marchionne wymaga od nas, nawet nie pracowników, tylko bankierów obsługujących firmę, żebyśmy w pracę byli zaangażowani tak samo, jak on” – żalił się przedstawiciel jednego z banków obsługujących firmę. Maila od Marchionne można było oczekiwać o każdej porze dnia i nocy, a on nie wyobrażał sobie, że odpowiedź nadejdzie w czasie dłuższym, niż 5 minut. Jeśli nie nadeszła, drugiego maila już nie było, bo szef Fiata rezygnował ze współpracy. „Raz nie odpowiedziałem i wtedy dopiero zobaczyłem, że jest życie poza Fiatem, że mam rodzinę i przyjaciół” – wspomina. Sam Marchionne zachowywał się się tak, jakby nie miał rodziny, a ją ma. „Jestem złym ojcem, wiem o tym i mam fatalny charakter. Ale kiedyś odejdę na emeryturę i spróbuję się za to zabrać” – mówił mi podczas jednego z wywiadów.

Mike Manley – nowy szef koncernu FCA

Kondycja Fiata poprawiała się i to do tego stopnia, że włoska firma pod wodzą Marchionne była w stanie przejąć w 2009 upadającego Chryslera. Szef Fiata po raz kolejny dokonał finansowego majstersztyku, bo Chrysler ostatecznie sam zapłacił za to przejęcie. Wiadomo było, że jest w nim perełka – Jeep, która uratuje obydwie firmy i włoską i amerykańską. I uratowała. FCA jest dzisiaj 7. koncernem motoryzacyjnym na świecie i nie ma ani jednego euro/dolara długu.
Próbował być jeszcze większy, połączyć się z General Motors, ale Amerykanie, zwłaszcza szefowa GM, Mary Barra go nie chciała. „To w jaki sposób Marchionne uratował Fiata i Chryslera już jest najlepszym materiałem na finansowego thrillera” – mówił w niedzielę, 22 lipca Max Warburton, analityk Bernsteina. No bo inaczej wartość FCA za kadencji Marchionne nie wzrosłaby 11-krotnie.

ROZMOWA MOTO.RP.PL z Mike Manleyem, nowym szefem koncernu FCA

W tym czasie styl życia całkowicie się zmienił. Dążył do rozwoju FCA, bo widział jakie fuzje następują na rynku. „Bycie małym, ślicznym nie prowadzi do niczego. Jeśli ktoś myśli w takich kategoriach niech sobie założy gabinet kosmetyczny” – tłumaczył pracownikom. Podróżował nieustannie, latał prywatnym odrzutowcem z Detroit do Waszyngtonu, stamtąd do Londynu i Turynu. To było tak wyczerpujące,że nawet z rozsądku przestał palić papierosy.

ZOBACZ TAKŻE: Fiat bez człowieka legendy

Ostatni raz widziano Marchionne publicznie 26 czerwca, kiedy podarował Jeepa oddziałowi Carabinieri. Kilka dni później zgłosił się do szwajcarskiej kliniki na operację barku. Według nieoficjalnych informacji podczas operacji doszło do wylewu i były już szef FCA stracił przytomność, a jego stan gwałtownie pogorszył się w ostatnią sobotę, 21 lipca. Pogorszył się tak bardzo, że akcjonariusze natychmiast wybrali nowego dyrektora FCA, Mike Manleya. Z tym nie można było czekać.