W Europie kładzie się duży nacisk na bezpieczeństwo. Z tego względu w nowych pojazdach standardowo znajduje się m.in. system antypoślizgowy ESP, czujniki ciśnienia w oponach czy układ ratunkowy e-call. Włodarze w Unii Europejskiej stwierdzili jednak, że to nadal za mało. Dlatego opracowywany jest system SRTI, czyli Safety-Related Trafic Information. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się złożony ekosystem, który ma zunifikować m.in. informacje upowszechniane przez producentów pojazdów, jak też te od zarządców dróg. Innymi słowy oznacza to, przekazywanie informacji wszystkim użytkownikom posiadającym możliwość odbioru danych o np. ewentualnej śliskiej nawierzchni, a w przypadku awarii samochodu, o jego lokalizacji. Wszystko po to, aby było wiadomo w którym miejscu trzeba zachować wyjątkową ostrożność.

CZYTAJ TAKŻE: Unia Europejska chce monitorować twoje zużycie paliwa

""

moto.rp.pl

Podobne systemy były już testowane. Jednak do tej pory były to działania w obrębie jednej marki. Dobrowolna inicjatywa na rzecz SRTI zrzeszyła takie koncerny jak m.in. Mercedes, Ford, Audi, BMW, Volvo oraz TomTom. Po około roku testów tego systemu udało się wyodrębnić 8 rodzajów zagrożeń (race oparto na 28 milionach wiadomości wysyłanych przez pojazdy), które zostały posortowane w podgrupy takie jak: zagrożenie natychmiastowe (np. niebezpieczny wypadek), wymagające potwierdzenia (np. oblodzona nawierzchnia) oraz trudne w obecnej chwili do potwierdzenia (np. blokada drogi). Przedstawiciele Unii Europejskiej uważają, że takie rozwiązanie jak SRTI jest potrzebne. Według nich ok. 90 proc. informacji z systemu będzie pochodzić z dróg lokalnych, gdzie współczesne nawigacje otrzymują dane z opóźnieniem. Kolejnym plusem tego rozwiązania ma być skrócenie o ok. 20 proc. czasu usuwania skutków wypadków, właśnie przez szybszy przekaz informacji.