Jesteście nieprzerwanie od długiego czasu liderem rynku. Taka rywalizacja to dla Toyoty coś ważnego?
- Jesteśmy liderem dzięki naszym klientom i strategii. Toyota 27 lat temu postawiła na napędy niskoemisyjne i hybrydy. Wprowadziliśmy na rynek pięć generacji hybrydy, każda kolejna to był litr, półtora litra mniejsze zużycia paliwa i niższe emisje. Za chwilę będziemy mieli szóstą generację tego napędu. Hybrydy to był strzał w dziesiątkę. Dzisiaj mamy najbardziej nowoczesne napędy na rynku i jak się okazuje, te które rzeczywiście najbardziej mogą pomóc ograniczyć emisję spalin, bo jak widać samochody elektryczne niestety nie znajdują zbyt dużego uznania konsumentów. Tutaj game changerem będą dopiero nowe technologie baterii, które muszą dać nam zasięgi na poziomie tysiąca kilometrów, a nie trzystu, tak jak teraz jest. I to bez względu na porę roku. A do tego muszą szybko się ładować - kilkanaście minut, a nie kilkadziesiąt .
Pamiętam, jak siedzieliśmy tu kilka lat temu i mówił Pan, że finalnie o sukcesie elektromobilności zdecydują klienci...
- Wydaje mi się, że bardzo ważne jest, żeby zawsze pamiętać, że w centrum naszych działań jest klient. To jego preferencje powinny decydować o kierunku strategii, a nie inne kwestie. Klienci kupują auta, które dla nich muszą być jak najbardziej użyteczne. Do tego każdy kraj ma swoją specyfikę. W Polsce lubimy podróżować, ale nie zarabiamy tyle pieniędzy, ile obywatele krajów w Europie Zachodniej i po prostu nas nie stać na tak drogie auta, jakimi są elektryki. Do tego dochodzą braki w infrastrukturze. My jako producent zainwestowaliśmy przez ostatnie lata gigantyczne pieniądze, w kwestię elektromobilności. Nie tylko technologie hybrydowe, ale też w nowe napędy plug-in hybrid i w samochody zeroemisyjne. Przypomnę, że mamy w tej chwili siedem modeli zeremisyjnych, a za chwilę będziemy mieli ich 12. Stworzenie nowego auta, bo tutaj mówimy o zupełnie nowych platformach, to jest kilka miliardów dolarów. Oczywiście to jest inwestycja, która powinna się zwrócić, czyli żeby dzisiaj takie auto stworzyć, to powinniśmy mieć perspektywę sprzedania w ciągu dziesięciu lat miliona sztuk tego rodzaju samochodów. Przy obecnej sprzedaży taka inwestycja nigdy się nie zwróci, czyli my przygotowaliśmy się do tego zadania, odrobiliśmy lekcje, ale ja bym chciał zapytać, gdzie są ładowarki? Mamy w Polsce około osiem tysięcy ładowarek, to jest jakiś żart. W Holandii, która jest dużo mniejszym krajem, jest 160 tysięcy ładowarek. Do tego ludzie, którzy mieszkają w bloku, to w ogóle nie mają żadnej możliwości ładowania. Ładowarek nie ma, zielonej energii nie ma, bo ładowanie z Bełchatowa czy Turowa to w ogóle jest nieporozumienie. Do tego dochodzą jeszcze ceny energii, które powinny być niskie, żeby to miało sens ekonomiczny dla użytkownika, a na razie mamy najwyższe ceny w Europie. Krótko mówiąc, my zrobiliśmy wszystko, co mieliśmy zrobić.
Jak Pan widzi przyszłość samochodów elektrycznych?