Jak to się stało , że latem tego roku Dacia stała się bestsellerem na rynku europejskim? Zdziwił się pan wtedy?
Nie powiem, że nie. Rzeczywiście trochę się zdziwiłem. Nie produkujemy przecież aut do sprzedaży masowej, tylko stawiamy na detal. Projektujemy oszczędnie, tak by nasze auta miały wszystko, co jest niezbędne. Ale niewiele więcej. Nie znajdzie pani w naszych samochodach malutkich przycisków, które przesuwają siedzenia do przodu. Bo naszym zdaniem nie jest to podstawą w konstrukcji auta. Dacie produkujemy oszczędnie i bardzo kontrolujemy koszty. A potem sprzedajemy je po swojemu, czyli nie stosujemy jakichkolwiek rabatów, więc ceny są przejrzyste. Nie szalejemy także z kolorami. Jest ich osiem i to wszystko. To dlatego Dacię wybiera się łatwiej, niż model iPhone. I nie zamierzamy tego zmieniać. Dla mnie najważniejszy jest rynek detaliczny, bo sprzedajemy auta bezpośrednio konsumentom, a nie firmom zajmującym się krótkoterminowym wynajmem samochodów, czy do do wielkich flot.
To znaczy, nie zgłaszają się do was?
Zgłaszają się. Ale nie będziemy takich transakcji zawierać na siłę. I oczywiście, że mnie cieszy wysokie miejsce w rankingu sprzedaży w Europie, ale nie zamierzam się na tym fiksować. W żadnym wypadku nie zamierzam dołączać się do pogoni za wielkością sprzedaży. Kiedy ktoś zdecyduje się na taką strategię szybko trafia się do wynajmu krótkoterminowego. Natychmiast potem pojawia się konieczność inwestowania w produkcję i jej zwiększanie. Automatycznie wówczas spada zyskowność, na rynku pojawiają się auta z drugiej ręki, problemem staje się wartość rezydualna, a firma wchodzi wówczas do głównego strumienia rynkowego. Czyli z indywidualnego gracza, jakim jesteśmy, Dacia stałaby się jedną z wielu marek. Wtedy mielibyśmy takie same problemy, jakie inni mają dzisiaj. A tak mamy co jakiś czas po jednym modelu i na nim skupiamy się całkowicie. Gdybyśmy zdecydowali się na obecność we wszystkich segmentach rynku, zniszczylibyśmy wszystko, co budowaliśmy przez lata. Naprawdę łatwiej jest skupić się na jednym modelu i szukać dla niego klientów, niż oferować im do wyboru coś w każdym segmencie. W efekcie doszliśmy do sytuacji, że nasi klienci bardzo długo jeżdżą tym samym autem. W Europie średni wiek eksploatacji Dacii przez tego samego właściciela właśnie sięgnął 8 lat. A jeśli będzie chciał je sprzedać, to cena go przyjemnie zdziwi, bo średnio jest o 10 punktów procentowych wyższa, niż jest to w przypadku konkurencji. W takiej sytuacji nie miałoby jakiegokolwiek sensu, gdybym nagle miał się zdecydować i na przykład podwoić produkcję Sandero.
Kto w takim razie kupuje Dacie?