Ponad trzy dekady historii
Za wyodrębnieniem Lexusa ze struktur Toyoty stoi prezydent koncernu, Eiji Toyoda. To za sprawą jego uporu, motywacji i ambicji, udało się rozpocząć rozmowy na temat wizjonerskiego przedsięwzięcia. Historia zaczęła się w 1983, gdy jedna z najważniejszych osób w firmie doszła do wniosku, że globalne przedsiębiorstwo musi stworzyć samochód będący lepszy od najlepszych na świecie. W tym przypadku chodziło przede wszystkim o niemiecką klasę premium siejącą spustoszenie na rynku amerykańskim i europejskim.
Japończycy nie mogli pozostawać w tyle, jednak budowanie prestiżowego auta na bazie Toyoty nie wchodziło w grę. Takich sytuacji w historii znamy wiele. Okazywały się niewypałami. Teraz miało być inaczej. Toyoda uparł się, by jego flagowy okręt potrafił mknąć z prędkością 250 km/h, zużywał średnio zaledwie 10,5 litra paliwa i zapewniał świetną separacją od dźwięków z zewnątrz. Poziom hałasu przy 100 km/h nie mógł przekraczać 58 dB. Zadanie wydawało się nierealne, gdyż pierwotne założenia łączyły cechy aut z wielu klas, i to tych z najwyższej półki. W połowie lat 80., najszybsze Toyoty uzyskiwały zaledwie 175 km/h prędkości maksymalnej. Inżynierowie nie dowierzali, ale musieli zagryźć zęby i wziąć się do pracy.
W ściśle tajny projekt Circle F zaangażowane aż 4 tysiące osób. To projektanci, inżynierowie i cała masa doradców, którym przyświecała tylko jedna idea – pokonać tysiące trudności i zbudować najlepszy samochód na świecie. Ikonę, która będzie trwalsza niż ze spiżu.