Najbardziej zagrożone w tym wypadku mają być auta autonomiczne, gdzie wszystko jest uzależnione od funkcjonowania komputera pokładowego. Systemy bezpieczeństwa w samochodach postrzegane były dotychczas przez pryzmat systemów wspomagających hamowanie czy układu kontroli jazdy, strefy kontrolowanego zgniotu, przez dużą liczbę poduszek powietrznych czy kurtyn. Postęp technologiczny sprawił, że przemysł motoryzacyjny – zwłaszcza producenci aut klasy wyższej i premium ( ich użytkownikami są przede wszystkimi VIPy – członkowie rządu, prezesi spółek) – działa wykorzystując cyfrowe systemy m.in. wspomagania układu hamulcowego, układu kierowniczego etc. W ocenie analityków KPMG, tylko w samochodach klasy premium stosuje się 150 milionów różnego rodzaju linijek kodów oprogramowania cyfrowego. Czyli jest to o 12 razy więcej niż w przypadku konstrukcji samolotu bojowego F-35 czy pasażerskiego Boeinga 787, które mają systemy informatyczne na bardzo wysokim poziomie.
Przy premierach wielkich marek prezesi zawsze chwalą się jak dalece zaawansowane technologicznie są ich pojazdy. I jak przy wykorzystaniu zwykłego smartfona, można zarządzać wszystkim, co zostało tam zamontowane. Nie mówią, albo nie chcą mówić, że jest to ogromne ułatwienie dla hakerów, podczas gdy dla użytkowników pojazdów korzyści są niemal równoważne z zagrożeniem. Przy tym nieświadomym pomocnikiem hakera jest sam użytkownik samochodu, który często paruje smartfon z autem i ułatwia akcje hakerskie. Przede wszystkim przejęcie wszystkich najbardziej wrażliwych danych. – Hakerzy infekujący np. urządzenia mobilne do wykradania danych osobowych, w tym haseł, pieniędzy, danych z telefonów, numerów kont bankowych, czy loginów. Z powodu ogromnych korzyści będą więc ulepszać swoje oprogramowania — ostrzega Wojciech Głażewski z Check Point Polska. Jego zdaniem to człowiek powinien być tarczą ochronną danych własnych i firmowych. I jeśli on zawiedzie, bardzo trudno będzie te dane chronić. – Nawet podstawowe pojazdy używają teraz wielu elektronicznych jednostek sterujących, zawierających miliony linii kodu, kontrolujących wszystkie aspekty samochodu, od zarządzania silnikiem po układy hamulcowe, kierownicze i rozrywki. Jednak – mimo przyspieszonego rozwoju technologicznego – bezpieczeństwo pozostało w tyle – wskazuje ekspert Check Point.
Oczywiście producenci stosują wiele systemów bezpieczeństwa i zapobiegających kradzieżom. Opracowali więc podstawowe zabezpieczenia sieciowe. Tyle, że dla osób chcących dokonać ataku są przeszkodą łatwą. A funkcje kiedyś dostępne tylko w luksusowych markach teraz są montowane we wszystkich modelach, zwłaszcza w autach miejskich. Funkcje te obejmują łączność Bluetooth do parowania telefonów komórkowych, nawigację GPS, hotspoty Wi-Fi, systemy unikania kolizji, zdalną diagnostykę i wiele innych. Dzięki tym możliwościom samochody szybko stają się sieciami danych na kołach – zaznacza Wojciech Głażewski.