Kiedy Koreańczycy z Kia wybrali Żylinę (Polska wtedy też przegrała rywalizację o tę inwestycję) na miejsce postawienia fabryki miasto liczyło niespełna 60 tysięcy mieszkańców i ludzie stamtąd raczej wyjeżdżali, niż chcieli się osiedlić. Trudno było tam dojechać, bo górskie drogi, chociaż malownicze, były w kiepskim stanie, pełne wybojów, a wyminięcie dwóch pojazdów wymagało wielkich umiejętności i ostrożności kierowców. W mieście był właściwie tylko jeden liczący się zakład – producent materiałów budowlanych.
— Kiedy powiedziałem żonie, żebyśmy się przeprowadzili do Żyliny, nie była zachwycona. To było małe miasteczko, bez perspektyw. Tyle, że pięknie położone. Ale tam potrzebowali ludzi do pracy i to nie tylko inżynierów, w Bratysławie o pracę było coraz trudniej — mówi Jozef Baca, szef komunikacji w słowackiej Kia, dzisiaj bardzo zadowolony z przeprowadzki.
Miasto w ciągu tych 10 lat powiększyło się o 25 tysięcy mieszkańców. Przyjeżdżają zwłaszcza ludzie młodzi, wykształceni, bo takich potrzebuje nie tylko Kia i Hyundai Mobis — dostawca komponentów, ale i nowoczesne fabryki materiałów budowlanych. Nagle okazało się, że dla tych wszystkich ludzi natychmiast potrzebne są mieszkania. Powstało więc duże osiedle mieszkaniowe i dzielnice domków jednorodzinnych. Za wzgórzem, trochę już w górach „podobno jest luksusowe osiedle, gdzie mieszkają Koreańczycy”. Osiedle jest rzeczywiście piękne, chociaż Koreańczyków nie bardzo widać – bo tutaj raczej tylko śpią. — Nie widać ich, bo stale pracują. Przyjeżdżają z pracy i dalej pracują w domach – mówi sąsiadka z „koreańskiego” osiedla.
Dobrze płacą
Kia i Hyundai najlepiej płacą w regionie i te pieniądze już widać. Średnia, to 850 euro miesięcznie, a na taśmach produkcyjnych widać praktycznie młodych i bardzo młodych ludzi.
Początkowo Kia miała zatrudnić 2,4 tys. osób. Dzisiaj jest ich o tysiąc więcej, a u poddostawców 4 tysiące. —Dla nas najważniejsza jest gwarancja zatrudnienia. Nikt nam jej oficjalnie nie dał, jest niepisana, ale nie widziałem, żeby były jakieś cięcia. No chyba, że ktoś się wyraźnie naraził. Kia nie zwalniała ludzi nawet w 2008 roku, kiedy sprzedaż aut w Europie zaczęła spadać – mówi Robert Ondrejkovic. Ma 42 lata i pracuje na taśmie produkcyjnej, zarabia ponad tysiąc euro miesięcznie, ale ze wszystkimi dodatkami, także tymi na dzieci wypada znacznie więcej. I ma tylko jedno życzenie: żeby Europejczycy kupowali więcej aut.