Samochodowa gala w cieniu wojny handlowej

Zapowiedzi amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa niepokoją branżę. To jeden z tematów, o których się będzie mówiło w Genewie.

Publikacja: 05.03.2018 21:00

Samochodowa gala w cieniu wojny handlowej

Foto: Bloomberg

Każdy prezes koncernu samochodowego, który pojawi się na zaczynającym się 6 marca Międzynarodowym Salonie Motoryzacyjnym w Genewie, będzie musiał odpowiedzieć na jedno podstawowe pytanie: jaki ma pomysł na ewentualną wojnę handlową, którą grozi prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump.

Niektóre europejskie marki mają swoje fabryki w USA – to Daimler, BMW, FCA czy Volvo, Volkswagen. Ale nie produkują tam wszystkich modeli. W kłopotach znaleźliby się także producenci amerykańscy, którzy planowali rozpoczęcie wielkiej europejskiej ofensywy sprzedaży swoich furgonetek. Bo nie ma wątpliwości, że gdyby rzeczywiście USA wprowadziły 25-procentowe cła na auta, Europa odpowie tym samym. Kolejny kaprys amerykańskiego prezydenta może się okazać dla nich największym problemem na najbliższe lata.

Ale problemów jest więcej, bo przecież wielką niewiadomą są warunki brexitu. Dodatkowo jest coraz mniej przeszkód, by miasta mogły zakazywać wjazdu do swoich centrów autom z silnikami Diesla, a to oznacza, że od kosztownej elektryfikacji nie ma odwrotu. Szykuje się więc prawdziwa rewolucja, po której światowa motoryzacja już nie będzie taka sama.

Siedmiu najważniejszych

Ale nie tylko o problemach będzie się mówić o podczas salonu w Genewie. Europa wybierze tu bowiem także swoje auto roku 2018.

Na krótkiej liście kandydatów znalazły się świetne pojazdy, już dobrze znane na rynku: Kia Stinger, Citroen C3 Aircross, i Seat Ibiza, a także najmniejszy SUV Volvo – XC40, kilka dni temu pokazany w Warszawie, oraz trzy inne modele z segmentu premium – SUV Alfa Romeo Stelvio, Audi A8 i BMW 5. Citroeny już kilkakrotnie były niesłychanie blisko wygranej. Kia Stinger pokazała zupełnie nowe oblicze koreańskiej marki, Volvo XC40 to dowód, że należąca do Chińczyków szwedzka marka jest zdecydowana powalczyć o młodszych klientów, niekoniecznie statecznych prezesów i zamożne rodziny. Z kolei Stelvio pokazuje, że FCA jednak dba o europejskie marki.

Czas hybrydy

Podobnie jak wcześniej, także w tym roku rządzić będą technologie. Tyle że nie będą to wystrzałowe nowinki, tylko bardzo konkretna oferta dla rynku.

Dlatego pokaże się tutaj Polestar – wyłącznie elektryczna i hybrydowa marka stworzona kosztem 670 mln euro przez chińskiego Geely i Volvo. Polestar zadebiutował w połowie października 2017 na wystawie w Szanghaju. Seryjna produkcja aut tej marki ma się rozpocząć w 2019 roku. – W Genewie chcemy zobaczyć reakcję na naszą markę i na pierwsze auto, które tu pokażemy – mówi Thomas Ingenlath, prezes Polestara. Polestar 1 to hybryda, która na napędzie elektrycznym ma zasięg 150 km, czyli więcej niż jakiekolwiek inne auto dostępne dzisiaj na rynku.

Silnik hybrydowy ma również najnowszy model Audi – A6, ale nie to jest największą nowością, tylko fakt, że model jest już w pełni przygotowany do jazdy autonomicznej i czeka jedynie na odpowiednie przepisy, które pozwolą to wykorzystać. Na razie projektanci pozwolili sobie tylko na zamontowanie aplikacji umożliwiającej autonomiczne parkowanie, kiedy kierowca już wysiadł z samochodu. Ta sama technologia ma być dostępna w większych modelach Audi – A8 i A7 fastaback.

Z czysto elektrycznych aut najciekawszym modelem jest Hyundai Kona, prawdziwa rewolucja na europejskim rynku. Na jednym ładowaniu jest w stanie przejechać 470 kilometrów, czyli prawie tyle samo, co Tesla Model X. W segmencie wyższym zobaczymy zaś nowego Jaguara I-Pace.

Najbardziej oczekiwanym modelem jest jednak SUV Rolls-Royce. Luksusowa marka pokaże w ten sposób, że idzie z duchem czasu i że tak samo jak Bentley potrafi dostosować się do oczekiwań rynku.

Wielkie przemeblowanie

Co ciekawe, wydłuża się lista nieobecnych podczas największych pokazów motoryzacyjnych. Dotychczas Genewa była miejscem, gdzie każdy musiał się pokazać. Nawet bardzo oszczędny prezes Volvo, Hakan Samuelson uważał, że można sobie odpuścić salony w Paryżu i we Frankfurcie, ale w Detroit i Genewie trzeba być. Obydwa są zwiastunami tego, co w najbliższej przyszłości będzie się działo w motoryzacji.

Ale w tym roku nowy właściciel Opla, prezes Grupy PSA Carlos Tavares, uznał, że skoro Opel nie ma żadnego nowego modelu, to nie ma się co wystawiać. Jego pokaźne stoisko na genewskich targach zajmie teraz Aston Martin, który będzie tutaj miał swoją ekspozycję wszech czasów. Nie będzie też Chevroleta, który w Europie już zupełnie nie ma nic do pokazania, nie pojawi się Infiniti – luksusowa marka należąca do Nissana. Nie będzie też Tesli, co dziwi, bo akurat auta elektryczne zawsze były w Genewie ważne.

Każdy prezes koncernu samochodowego, który pojawi się na zaczynającym się 6 marca Międzynarodowym Salonie Motoryzacyjnym w Genewie, będzie musiał odpowiedzieć na jedno podstawowe pytanie: jaki ma pomysł na ewentualną wojnę handlową, którą grozi prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump.

Niektóre europejskie marki mają swoje fabryki w USA – to Daimler, BMW, FCA czy Volvo, Volkswagen. Ale nie produkują tam wszystkich modeli. W kłopotach znaleźliby się także producenci amerykańscy, którzy planowali rozpoczęcie wielkiej europejskiej ofensywy sprzedaży swoich furgonetek. Bo nie ma wątpliwości, że gdyby rzeczywiście USA wprowadziły 25-procentowe cła na auta, Europa odpowie tym samym. Kolejny kaprys amerykańskiego prezydenta może się okazać dla nich największym problemem na najbliższe lata.

Pozostało 83% artykułu
Archiwum
Gliwice walczą o motoryzacyjną nowość z silnikiem z Tych
Archiwum
Zarobki Elona Muska zatwierdzone, ale nie jednogłośnie
Archiwum
Dyrekcja Skody proponuje podwyżkę zarobków
Archiwum
Europejski plan produkcji PSA
Archiwum
Fabryka Opla w Tychach uratowana