Zgodnie z wyliczeniami portalu wysokienapiecie.pl, w minionym roku przeciętna polska rodzina wysłała za granicę 7400 zł na rzecz importu ropy i paliw samochodowych, w tym benzyny, diesla oraz LPG. Niemal 3000 zł z tego trafiło do Rosji. W efekcie przez cały 2022 rok, na import paliw, głównie do zasilania samochodów, wydaliśmy ok. 110 mld zł. Na tą kwotę składa się 73 mld zł na zakup surowej ropy, 30 mld zł na olej napędowy, 5 mld zł na benzynę oraz 3 mld na LPG. Jest to najgorszy rok wydatkowy w tym sektorze, według portalu wysokienapiecie.pl, które bazuje się na danych NBP. Z naszego kraju odpłynęła więc ogromna ilość pieniędzy. Dla porównania w 2021 roku niekorzystny bilans płatniczy w handlu towarowym niewiele przekraczał 35 mld zł, a w 2020 roku Polska miała ogromną nadwyżkę w handlu towarami, sięgającą 31 mld zł.

Czytaj więcej

Po 15 latach budowy obwodnica Warszawy ciągle jest niepełna. Brakuje 14 km

Nasz kraj nie jest jedyny, które ma wyjątkowo duże wydatki importowe. Cała Unia Europejska zaliczy ujemny bilans handlowy. Jest to zmiana po tym jak od ponad dekady UE generowała ogromne nadwyżki w handlu międzynarodowym. W 2022 roku wszystkie zjednoczone państwa wydadzą na import – głównie surowców, o ponad 2 bln zł więcej niż zyskają na eksporcie – głównie maszyn. Sytuacja jest wynikiem wzrostu cen paliw kopalnych i uzależnienie od ich konsumpcji. Te pieniądze od lat powinny być w znacznie większej mierze inwestowane w rozwój OZE, atomu i magazynowania energii. Dobrym tego przykładem jest fakt, że za wydane przez Polskę 110 mld zł, można było sfinansować budowę jednej dużej elektrowni atomowej, o mocy 3-4 GW. Wyprodukowana energia w tych elektrowniach wystarczyłaby na ładowanie 10 mln osobowych samochodów elektrycznych. Z kolei wydatki na ropę, diesla i benzynę tylko z 2-3 lat pokryłyby budowę elektrowni wystarczających do zasilania wszystkich osobowych pojazdów elektrycznych jeżdżących po polskich drogach.