BMW XM: Jeżdżąca prowokacja

BMW chce się wyróżnić i wprowadza do sprzedaży flagowy model. To SUV stworzony przez sportowy oddział M GmbH, który imponuje wyglądem i mocą.

Publikacja: 04.05.2023 15:38

BMW XM

BMW XM

Foto: mat. prasowe

Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy na zamkniętym pokazie w jakimś ciasnym, ciemnym pomieszczeniu, do którego można było wejść dopiero po oddaniu telefonów i wszelkiego rodzaju aparatów, zrobił niesamowite wrażenie. Byłem wtedy przekonany, że mimo zapewnień ludzi z BMW z tym wyglądem i detalami nie wejdzie do produkcji. No i do tego ten ogromny silnik – hybryda plug-in V8. Monstrualny, ciekawy, inny – tak najkrócej można opisać nowy model BMW. SUV, jakiego jeszcze nie było i BMW, który wkrada się w superligę modeli SUV. Ma prowokujący wygląd, którego nie powstydziłoby się Lamborghini i detale godne Rolls-Royce’a. Swego rodzaju prezent na 50. urodziny BMW M GmbH.

Foto: mat. prasowe

XM nosi nazwę taką jak swego czasu pewien model Citroëna. Mam już jednego kumpla, który próbował z tego zażartować. Nikt się nie śmiał. BMW XM to zbyt poważne auto, żeby robić sobie głupie żarty. To pierwszy samodzielnie opracowany przez M GmbH samochód od czasu M1 w 1978 roku. Po tych dwóch modelach widać, jak bardzo świat się zmienił. 50 lat temu oczywistością było, że „emka” musi być płaska, dwumiejscowa, z rzędową szóstką umieszczoną centralnie. Pięć dekad później spod tego samego adresu wyjeżdża ogromny (długość 5,11 m, wysokość 1,75 m) SUV z silnikiem V8, który może przejechać elektrycznie około 88 km. Jak widać, nawet dywizja M musi poddać się presji trendów.

Foto: mat. prasowe

Jeśli dobrze się przyjrzycie, znajdziecie pomiędzy pierwszym i aktualnym modelem przemycone cechy wspólne. Popatrzcie z tyłu, zarówno w M1, jak i w XM na nieco wyciętym w górę kształcie karoserii znajduje się znaczek BMW. W M1 na tylnej klapie, w XM na górze tylnej szyby. Zresztą XM to SUV, który nie zniknie w tłumie. Po raz kolejny BMW udowadnia, że ma odwagę, fantazję i pieniądze. Kształt tylnych świateł, rur wydechowych, felg, bocznej listwy, która może mieć złoty kolor, no i cały przód, który magicznie przyciąga wzrok i ma podświetlany grill, sprawia, że stylistycznie ten model wynosi BMW na zupełnie nowy poziom. To taki Everest motoryzacji, stylistyczna bezczelność, na którą może sobie pozwolić Lamborghini.

Foto: mat. prasowe

Ta niecodzienność nie kończy się jednak wyłącznie na wyglądzie. Również w środku XM zaskakuje. Usiądź z tyłu, a sam się przekonasz. Miejsca jest pod dostatkiem, a kanapa wygodna, ale wrażenie robi jej zakończenie na końcu. Oparcie nie kończy się tak po prostu tylko przechodzi w półokrągłe wykończenie w stronę drzwi. Do tego mięciutkie dodatkowe poduszki. Takie coś można było do tej pory spotkać w Bentleyu czy Rollsie. Z tyłu najlepiej też widać to, co dzieje się na podsufitce, której nie da się porównać do żadnego znanego mi modelu auta. Ma swego rodzaju pryzmatyczną strukturę, jest nierówna i wygląda fenomenalnie. Całość dopełnia ambientowe oświetlenie, które ma setkę diod LED i zmienia się w zależności od programu jazdy.

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Przednia część kabiny również imponuje. Szczególnie elementy deski rozdzielczej i drzwi, które mogą być pokryte zużytą, tradycyjną skórą. Prezentuje się to wręcz fenomenalnie. W ogóle dobór materiałów i kolorów we wnętrzu XM jest absolutnie z najwyższej półki. Nie ma okropnego lakierowanego na czarny połysk plastiku, tylko matowy karbon. Za to instrumenty są takie same jak we wszystkich nowych modelach BMW. Kto się ich nauczy, ten też się do nich przekona.

Foto: mat. prasowe

Napęd jest jeden – 4,4-litrowe V8 o mocy 489 KM połączony z silnikiem elektrycznym o mocy 197 KM. Taki zestaw daje moc systemową 653 KM. Tym 2,7-tonowym kolosem można jeździć wyłącznie na prądzie. Bateria ma pojemność netto 25,7 kWh, a więc spokojnie w realnych warunkach przejedziemy 50–60 km. Sam napęd spisuje się znakomicie. Tak samo można ocenić właściwości jezdne. W szybkich zakrętach czuć masę auta, ale i tak ten wielki SUV zachowuje się na krętej drodze jak baletnica, z pełną finezją i precyzją. Jedyną wadą jest zbyt twarde zawieszenie w połączeniu z opcjonalnymi 23-calowymi kołami. Coś w myśl hasła: Chcesz być piękny? No, to cierp!

Foto: mat. prasowe

Foto: mat. prasowe

Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy na zamkniętym pokazie w jakimś ciasnym, ciemnym pomieszczeniu, do którego można było wejść dopiero po oddaniu telefonów i wszelkiego rodzaju aparatów, zrobił niesamowite wrażenie. Byłem wtedy przekonany, że mimo zapewnień ludzi z BMW z tym wyglądem i detalami nie wejdzie do produkcji. No i do tego ten ogromny silnik – hybryda plug-in V8. Monstrualny, ciekawy, inny – tak najkrócej można opisać nowy model BMW. SUV, jakiego jeszcze nie było i BMW, który wkrada się w superligę modeli SUV. Ma prowokujący wygląd, którego nie powstydziłoby się Lamborghini i detale godne Rolls-Royce’a. Swego rodzaju prezent na 50. urodziny BMW M GmbH.

Pozostało 84% artykułu
Ten pierwszy raz
Porsche 911 GTS: Serce czy rozum
Ten pierwszy raz
Volvo EX90: Odważ się być mądrym
Ten pierwszy raz
Nowa Skoda Octavia: Auto, które (po)lubisz
Ten pierwszy raz
Jeździliśmy rekordowym Mercedesem. Na jednym ładowaniu przejedzie 1200 km
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ten pierwszy raz
Skoda Elroq: Jeździliśmy Skodą, której jeszcze nie ma w salonach