Na tegorocznej konferencji Black Hat dotyczącej bezpieczeństwa, Charlie Miller i Chris Valasek mówili o zabezpieczeniach samochodów autonomicznych wchodzących w skład flot firmowych. Obaj są dobrze znani ze swoich badań nad hakowaniem samochodów i ze zorganizowanego przed trzema laty pokazu skutecznego zdalnego ataku na Jeepa Cherokee. Ich zdaniem zagrożenie takimi sytuacjami już teraz jest bardzo poważne, bo współczesne auta są w coraz większym stopniu wypakowane elektroniką, a samochody autonomiczne to w zasadzie komputery na kółkach. Co więcej, wektorem ataku na nie może być umieszczony pod maską software (oprogramowanie multimedialne), firmware (oprogramowanie układowe) i hardware (sprzęt).
Przestarzały protokół
Fachowcy tłumaczą, że normy technologiczne w przemyśle motoryzacyjnym nie są dostosowane do obecnych realiów dotyczących bezpieczeństwa, czyniąc produkt końcowy podatnym na ataki z użyciem dostępnych dzisiaj technik hakerskich. Konrad Chrzanowski, inżynier techniczny Bitdefender z firmy Marken wskazuje, że stosowanie przestarzałej, niepewnej technologii jest jedną z przeszkód w rozwoju samochodów niedalekiej przyszłości.
Zagrożenie atakami już teraz jest bardzo poważne, bo współczesne auta są w coraz większym stopniu wypakowane elektroniką, a samochody autonomiczne to w zasadzie komputery na kółkach
Może się wydawać, że producenci wykorzystują najnowocześniejsze rozwiązania, to jednak wiele z elementów i podzespołów, takich jak czujniki, mikrokontrolery czy siłowniki, decydujących o funkcjonowaniu pojazdu, pochodzi z wcześniejszej epoki, której obce były współczesne wymogi bezpieczeństwa. Np. podzespoły samochodu autonomicznego komunikują się ze sobą poprzez sieć lokalną typu Ethernet. Wprawdzie w standardzie tym istnieje mechanizm uwierzytelniania urządzeń, które chcą się połączyć z siecią, jednak nie wszystkie one obsługują tę funkcję.
CZYTAJ TAKŻE: Izraelskie startupy: od wojskowych technologii do autonomicznych aut