To, co jeszcze dekadę temu było odważną wizją, teraz staje się rzeczywistością. Niewielu ekspertów wierzyło w powodzenie elektryfikacji motoryzacji, a ta zaczyna coraz częściej gościć w codziennym życiu. Widać to na ulicach miast – np. w Warszawie potentat energetyczny Innogy zainwestował w usługę wynajmu pojazdów na minuty, opierając flotę pojazdów na 500 w pełni elektrycznych modelach, podobną sieć rozwija wrocławska Vozilla. W Europie ekologicznym liderem jest Norwegia – w pierwszym kwartale tego roku nabywców znalazło tu 18 655 samochodów z bezemisyjnym napędem. Drugie miejsce należy do Niemiec (15 944), a podium zamyka Francja (10 569). Zdecydowana większość europejskich krajów notuje istotny wzrost zainteresowania tego typu autami. Nic dziwnego, bowiem mają coraz większy zasięg, są coraz bardziej przystępne cenowo, a i infrastruktura jest coraz bardziej dostępna.
Volkswagen e-Golf z napędem elektrycznym.
Odwrót od klasycznego napędu?
Dane dotyczące sprzedaży nowych samochodów wyraźnie pokazują, że klienci na Starym Kontynencie zaczynają się powoli odwracać od diesli. To powoduje wzrost zainteresowania motorami benzynowymi, które jednak mogą okazać się pułapką. Niestety, w pogoni za uzyskiwaniem coraz niższych wartości generowania CO2 i tlenków azotu, producenci stosują w nowoczesnych silnikach skomplikowany osprzęt. Pierwszy filtr GPF (odpowiednik filtra DPF w dieslach) pojawił się w Mercedesie S500 w 2014 roku. Obecnie, by spełnić restrykcyjną normę Euro 6d-temp, filtr pojawia się w rosnącej liczbie aut różnych marek, np. Alfie Romeo Stelvio i Giulii (2.0 TB 200 i 280 KM), BMW serii 3 i 4 (2.0 B48), a także w Dacii, Nissanie i Renault (1.3 TCe). Znajdziemy go też w Hondzie, Kii, Oplu, Porsche i w autach grupy PSA. Jest nieco mniej uciążliwy w codziennej eksploatacji niż w dieslu, ale przy przebiegach rzędu 150-200 tysięcy kilometrów zaczyna w wielu modelach dawać o sobie znać. A koszt naprawy sięga tysięcy złotych.
Filtry używane w katalizatorach są przy większych przebiegach awaryjne.
Skomplikowany osprzęt w jednostkach spalinowych przyczynia się nie tylko do wzrostu kosztów serwisowych, lecz również samego zakupu. Jeszcze dwie dekady temu można było kupić auto kompaktowe w podstawowej wersji z ubogim wyposażeniem za niewiele ponad 40 tys. złotych. Teraz to wydatek na poziomie minimum 65 tysięcy, a ceny sukcesywnie rosną wraz z wprowadzaniem kolejnych modeli.
ZOBACZ TAKŻE: Volkswagen: Kurs na czystą elektromobilność: droga jednokierunkowa
Odwrotny trend funkcjonuje na rynku samochodów elektrycznych. O ile kilka lat temu, gdy ilość modeli w Europie można było policzyć na palcach jednej ręki, ceny były wysokie, o tyle widzimy obecnie tendencję spadkową. Widać to doskonale na przykładzie „zielonego” Volkswagena Up! Jeszcze w kwietniu 2018 roku za niemieckiego mieszczucha trzeba było zapłacić 116 590 złotych. Już na początku 2019 jego cenę obniżono do 101 790 zł – to spadek o kilkanaście procent. Taka tendencja w perspektywie najbliższych lat powinna być coraz bardziej widoczna. Wraz z popularyzacją przyjaznego środowisku napędu i rosnącym zainteresowaniem klientów, różnica cenowa między pojazdami klasycznymi a „elektrykami” będzie się zacierać. Według raportu Bloomberg New Energy Finance od 2010 roku cena litowo-jonowej baterii w przeliczeniu na jedną kWh zgromadzonej w nich energii spadła o 73 procent – z tysiąca do około 270 dolarów (w 2017). W 2030 roku zmniejszy się o kolejne 70 procent do poziomu 73 dolarów. Szacunki agencji Bloomberg wskazują, że już za dekadę różnice cenowe między samochodami elektrycznymi a tradycyjnymi będą praktycznie niezauważalne. A największym kosztem w samochodach elektrycznych jest właśnie bateria.
Volkswagen e-Up.
Energia ze źródeł odnawialnych
Zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych, dywersyfikacja dostaw energii i zmniejszona zależność od rynków paliw kopalnych ma kluczowe znaczenie dla klimatu. Jeśli nic z tym nie zrobimy, wkrótce dojdzie do nieodwracalnych zmian na ziemi. Z raportu Goddard Institute for Space Studies działającego przy NASA wynika, że do 2100 roku średnia temperatura roczna będzie wyższa przynajmniej o 1,8 stopnia Celsjusza. Czarny scenariusz amerykańskich naukowców przewiduje jej wzrost nawet o 4 stopnie. To oznacza poziom wód wyższy o kilka metrów i trwałe zmiany klimatyczne – ograniczony dostęp do wody pitnej i pustynnienie tysięcy kilometrów kwadratowych zielonych obecnie terenów.
CZYTAJ TAKŻE: Volkswagen ID.3.1: Ruszyła przedsprzedaż nowego elektrycznego modelu
Świadomość Europejczyków się zmienia, co przekłada się na udział energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym. Stopniowe uwalnianie się od paliw kopalnych widać na wykresach dostarczanych każdego roku przez Eurostat. Między 2004 a 2016 rokiem, wykorzystanie alternatywnych źródeł wzrosło na Starym Kontynencie o około 10 procent. Prym w tej kategorii wiodą kraje skandynawskie. Na koniec 2016 Szwecja czerpała aż 54 proc. prądu z wiatraków, elektrowni wodnych i innych przyjaznych środowisku rozwiązań. Druga na liście Finlandia zbliżyła się do 40 procent, czym przed dwoma laty osiągnęła cel przewidziany na koniec 2020.
Volkswagen ID.3 jeszcze w kolorach maskujących / fot. Volkswagen
Tym tropem podążają również koncerny motoryzacyjne. Volkswagen rozpoczyna właśnie nową, elektryczną ofensywę modelową. Pierwszy z rodziny ID. pojawi się w polskich salonach jeszcze w 2019 roku i będzie pionierem pośród „zielonych” pojazdów – neutralnym pod względem oddziaływania na środowisko. Dzięki wielomiliardowej inwestycji koncernu w najnowsze technologie, będzie to pierwszy model, w którym proces produkcji neutralny dla natury pod względem CO2. Dodatkowo, w ciągu dekady VAG wprowadzi na rynek 70 elektrycznych pojazdów. Producent zakłada, że w tym czasie nabywców znajdą 22 miliony egzemplarzy. Już za 3 lata ekologiczne auta będą powstawać w 18, ultranowoczesnych zakładach zlokalizowanych na kilku kontynentach.
Co wiemy o ID.3?
Volkswagen ID.3 /fot. Volkswagen
Auto jeszcze nie pojawiło się na drogach, a już stało się przebojem. W maju uruchomiono internetową platformę, na której można składać zamówienia na premierową, limitowaną edycję modelu. Pierwsza doba przyniosła potężne zaskoczenie. Na niemieckiego”elektryka” zdecydowało się ponad 10 tysięcy klientów. Obecnie ilość zamówień dobija do 30 tysięcy. Skąd taka popularność najnowszego samochodu w palecie VW? ID.3 1ST przejedzie 420 kilometrów zweryfikowanych według cyklu WLTP. Jego cena w Niemczech to niespełna 40 tysięcy euro. Ofertę uzupełni podstawowy wariant z zasięgiem na poziomie 330 kilometrów i topowa odmiana z akumulatorami o pojemności 77 kWh i realnym kilometrażem przekraczającym 550 km. Żaden z konkurencyjnych producentów nie może pochwalić się podobnymi parametrami.
„Elektryk” przyjacielem człowieka
Kolejnym w rodzinie będzie ID.crozz / fot. Volkswagen
Za samochodami elektrycznymi przemawia coraz więcej argumentów. Są nie tylko ekologiczne, lecz również praktyczne. Już teraz kompaktowy, bezemisyjny Golf potrafi przejechać ponad 200 kilometrów na pełnym „baku” i gwarantuje funkcjonalność na poziomie spalinowego odpowiednika. Sieć ładowarek w Polsce liczy już blisko 700 punktów, a kolejnych 900 powstaje już przy salonach sprzedaży grupy Volkswagen. 350 z nich będzie dostępnych publicznie. Pozostaje też tradycyjne ładowanie z domowego gniazdka. Jest najtańsze, choć trwa kilka godzin. Niemniej, przy obecnych taryfach na prąd, pokonanie 100 kilometrów elektrycznym Golfem kosztuje około 10 złotych. W ID.3 z zasięgiem na poziomie 550 kilometrów należy spodziewać się podobnych rezultatów. To oznacza, że elektryfikacja motoryzacji już nie puka nieśmiało w okno, lecz odważnie i bez kompleksów wkracza w nasze życie.