Branża transportowa aktualnie chyba nie ma najłatwiejszego czasu? Duża konkurencja, kłopoty na granicy z Ukrainą...
Nas to na szczęście nie dotyczy, my nie jeździmy na Ukrainę, ale faktem jest, że na rynek europejski wpuszczono tysiące ciężarówek z Ukrainy, gdzie koszty pracy kierowcy są dużo mniejsze, jeżdżą bez systemu zezwoleń, kierowca kosztuje trzy razy mniej niż w firmie, która musi spełnić wymogi pakietu mobilności. Na rynku pojawiła się nieuczciwa (niestety zdaniem Brukseli legalna) konkurencja, która świadczy usługi w cenach poniżej naszych kosztów. Więc sprzeciw polskich firm transportowych jest całkowicie uzasadniony. To są bardzo nieprzemyślane decyzje komisji europejskiej.
Macie więcej tras po Polsce czy za granicę? Jaka jest geneza powstania tak dużej firmy transportowej?
Kupujemy sprzęt fabrycznie nowy, który jest niezbędny w ruchu międzynarodowym. Mając 19 lat wpadłem w tryby niemieckiej firmy transportowej, tam nauczyłem się jak prowadzić taki biznes. W 2003 roku postanowiłem, że nie chce już więcej być pracownikiem i założyłem swoją firmę. I po tych ponad 20 latach okazuje się, że to była dobra decyzja (śmiech). Rozwijaliśmy się w segmencie zestawów przestrzennych, 38 paletowych, czyli są to auta dłuższe i większe niż te standardowe naczepy. Mamy w tej chwili blisko 400 naszych zestawów, w Kostrzynie mamy 40 hektarów gruntu, na których otwieramy kolejne obiekty. W 2017 r. przenieśliśmy tam całą bazę wraz z biurowcem, serwisem, stacją paliw. W tej chwili wybudowaliśmy kolejny obiekt, w którym chcemy się rozwijać w obszarze fulfillmentu i biznesu e-commerce w skali europejskiej. To obiekt o tyle wyjątkowy, że dwa razy wyższy niż standardowe hale, blisko 20 m wysoki.
Jak buduje się tak wysoką halę?