Bez Opla i Vauxhalla GM sprzedał w 2016 r. ok. 8,8 mln pojazdów, dużo mniej od Volkswagena i Toyoty. Obie firmy europejskie sprzedały 1,2 mln sztuk osiągając obroty 18,7 mld dolarów (17,7 mld euro), 11 proc. obrotów koncernu z Detroit.
Mimo jednak inwestowania w nowe modele i działań mających poprawić efektywność swych fabryk i wydajność 38 tys. pracowników GM nie wypracował zysku w Europie od 1999 r. Koncern wyjaśnił teraz, że gdyby w 216 r. nie miał Opla i użył 2 mld dolarów jakie za niego dostanie zamiast rezerw gotówki na skup swych akcji, to zysk na akcję zwiększyłby się o 5 proc. przy obrotach mniejszych o 19 proc.
Z drugiej strony rozkwitał w Ameryce Płn. Na własnym rynku koncern zaczął nowe życie od czasu uzyskania finansowej pomocy od państwa w 2009 r. w zamian za drastyczną restrukturyzację, która zmniejszyła liczbę marek, dealerów, pracowników, ilość pieniędzy dla wierzycieli i emerytów. Od tamtej pory tania benzyna nakręciła sprzedaż bardzo rentownych furgonetek i pojazdów sportowo-użytkowych windując marżę brutto w regionie w 2016 r. powyżej 10 proc.
Dla zachowania mechanizmu generowania gotówki w Ameryce Płn. GM musi inwestować w nowe SUV i furgonetki, a także w kosztowne technologie odpowiadające celom władz federalnych w dziedzinie oszczędności energii. Europa takie wymaga ekologicznych pojazdów, ale inwestowanie w technologie dla małych pojazdów Opla/Vauxhalla nie dałoby koncernowi korzyści w Stanach, gdzie dominują duże silniki.
– Tylko 20 proc. europejskiego portfelu nakładało się na resztę portfelu GM — powiedziała prezes Mary Barra analitykom. GM doszedł do wniosku, że nie uda mu się samemu dojść na rynku europejskim do znacznych oszczędności w technologiach czystych silników — stwierdzili jego szefowie. Odwrotne założenie zrobił Carlos Tavares, bo wkład obu kupionych marek liczbą sprzedanych pojazdów i wielkością obrotów wzmocni pozycję Peugeota wobec Renaulta i Volkswagena.