Jako potencjalnych następców Winterkorna wymienia się prezesa marki Volkswagen, Huberta Diessa, który nie tak dawno przeszedł z BMW oraz prezesa Porsche, Mathiasa Muellera – mającego silne poparcie ze strony rodziny Porsche (ich holding ma 51 proc. udziałów w Volkswagen Group). Mueller zarządza marką, która jest najbardziej dochodowa w grupie. Z kolei Diessa ściągnął Winterkorn po tym, jak zrobił się specjalistą od cięcia kosztów w BMW, a w VW już było widać pierwsze efekty jego pracy.
Winterkorn, który szefował grupie od 2007 roku zasłużył się Volkswagenowi, jak żaden inny z prezesów. Zmniejszył zatrudnienie o 20 tysięcy pracowników do nieco ponad 550 tys. zwiększając jednocześnie portfel marek do 12 – od luksusowych Lamborghini po ciężarówki Scania i motocykle Ducati. Bardzo chciał jeszcze dokupić od Fiata Alfę Romeo, mu się nie udało.
Rozwinął produkcję, zwłaszcza w niskokosztowych lokalizacjach, m.in w Chinach i Meksyku. Zanim przyszedł do Volkswagena, był szefem Audi i spierał się ze wszystkimi dookoła. Do jego zasług zaliczane jest to, że nie pozwolił na przejęcie Volkswagena przez Porsche, co zamierzał zrobić Windelin Wiedeking, prezes luksusowej marki.
Wiosną tego roku stoczył walkę o władzę z rodziną Piechów, która posiada 50,7 proc praw głosu i ją wygrał, także dzięki wsparciu związków zawodowych. Wydawało się, że jest niepokonany. Szykował się także sukces marketingowy, bo wszystko wskazywało w tym roku, że na liście największych koncernów motoryzacyjnych od względem sprzedaży pokona dotychczasowego lidera – Toyotę. W I półroczu Volkswagen już był liderem.
Wiadomo jednak, że winnych skandalu w VW jest więcej, a sam Winterkorn wcale nie musiał wiedzieć o „masowaniu” danych. Nowy prezes, ktokolwiek nim zostanie, będzie musiał przeprowadzić śledztwo i to przy otwartej kurtynie – tego domaga się sama kanclerz Merkel. Winni zapewne zostaną przykładnie ukarani, ale pozostaje jeszcze kwestia finansowa. Aplikacje zmieniające odczyty emisji spalin zainstalowane zostały w 11 mln aut i nie wystarczy zwyczajna akcja przywoławcza. Już posypały się pozwy, na razie tylko w Stanach Zjednoczonych, gdzie Volkswagenowi grozi 18 mld dolarów kary tylko ze strony władz. Koncern odłożył na ten cel 6,5 mld euro, wiadomo że to o wiele za mało, tak samo jak jest oczywiste, że akcjonariusze o dywidendzie mogą zapomnieć. Przy tym VW nie może liczyć na zyski z rynku amerykańskiego, gdzie jego niemiecka konkurencja radziła sobie wyjątkowo dobrze.
Tyle, że Volkswagen to firma niebiedna. W końcu czerwca 2015 raportowała o zapasie gotówki w wysokości 21,5 mld euro, a zeszłoroczny zysk netto wyniósł 12,7 mld euro. Wypracowany on został głównie przez Porsche i Audi oraz operacje na rynku chińskim.