Zagłębie motoryzacyjne w Europie Środkowej – Czechy, Polska, Słowacja i Węgry – nazywane jest już Detroit Wschodu. W tym roku wyprodukowanych zostanie ponad 3 mln aut – tak jak w stolicy amerykańskiej motoryzacji w Detroit w stanie Michigan. Najwięcej na Słowacji. To dlatego w naszym regionie największy nacisk na płace jest na Słowacji, gdzie mimo kształcenia i zachęt do podejmowania studiów inżynierskich, coraz trudniej jest znaleźć dobrego pracownika.
Średnia płaca na taśmie w żylińskiej Kia Motors to równowartość ok. 3600 zł. Do tego dochodzą najróżniejsze dodatki, w tym m.in. dopłata do kredytu hipotecznego. Takie dofinansowanie otrzymują pracownicy zajmujący stanowiska do zastępcy dyrektora włącznie. Łącznie z dodatkami i nagrodami pracownik Kia Motors średnio zarabia ok. 6,2 tys. zł miesięcznie.
I wiadomo, że te płace będą rosły, dlatego Koreańczycy wprowadzają na taśmach produkcyjnych coraz więcej robotów, a średni wiek pracownika wyraźnie nie przekracza 40 lat. Płac nie zawyżają pracownicy koreańscy, bo na 3,8 tys. zatrudnionych jest ich tylko czterech, a większe grupy pojawiają się wówczas, gdy wprowadzany jest do produkcji nowy model.
W słowackiej motoryzacji najwięcej płaci Volkswagen. Jak wynika z danych FinStatu, średnio ponad 25 tys. euro rocznie, co daje ok. 8,8 tys. zł na miesiąc. To więcej niż jakakolwiek inna firma na Słowacji. Za VW pozostaje np. Tatra Banka (22,2 tys. euro rocznie). Podobnie zarabiają pracownicy należącej do Volkswagena czeskiej Skody, a pakiet socjalny w Hyundaiu, tak samo jak i zarobki, jest porównywalny do tych w słowackiej Kii. To w Czechach płace rosną najszybciej – ok. 10 proc. rocznie.
W Polsce średnia płaca w motoryzacji zależnie od stanowiska waha się w granicach 2,6–6,7 tys. zł miesięcznie ze wszystkimi dodatkami. Tyle że dobrze wykształcony polski inżynier jest w stanie „wyciągnąć” ponad 11 tys. zł, tyle ile jego niemiecki odpowiednik.