Jeśli pani prezes uda się sprzedać Opla Francuzom – a jest bardzo dużo szczegółów do uzgodnienia – to dotrzyma obietnicy przekształcenia koncernu własnymi siłami bez czekania na zewnętrzne bodźce. Sprzedaż Opla oznacza, że GM nie chce już być pierwszoplanowym graczem na wszystkich rynkach i skupia się teraz na swej sprawności zwiększania zasobów wolnej gotówki i poprawianiu swej rentowności, a nie na zwiększaniu sprzedaży samochodów.
Rezygnacja z niektórych rynków, zwłaszcza w Europie Zachodniej jest oczywiście związana z ryzykiem, ale GM musi koniecznie i pilnie odwrócić tendencję utraty znaczenia na zasadniczych rynkach. Jednocześnie niska kapitalizacja firmy na giełdzie skłania prezes Barra do podejmowania radykalnych posunięć.
Akcje GM, mimo skoku we wtorek o prawie 5 proc. po ogłoszeniu o rozmowach z PSA, mają kurs poniżej 41 dolarów, tak samo jak wtedy, gdy Mary Barra przejmowała stery w koncernie 3 lata temu. – Uważamy, że inwestorzy są skłonni zaakceptować bardziej radykalne działania dla lepszej alokacji kapitałów – stwierdził analityk z Morgan Stanley, Adam Jonas.
Cesja GM Europe nie ma znaczenia technologicznego, do którego Mary Barra nawiązuje, gdy wypowiada się o przekształceniu koncernu. Jest to zasadnicza zmiana strategii.
Szefowie GM twierdzili od dawna, że Opel gwarantuje know-how projektowania w razie potrzeby małych pojazdów na rynki amerykańskie i azjatyckie. To jeden z powodów, dla których GM zrezygnował z zamiaru cesji europejskiego działu kanadyjskiej Magnie w 2009 r.