Chińskim partnerem Tesli ma być Jinqiao Group, miejscowy gigant budowlano-produkcyjny. Jeszcze tydzień temu Jinqiao kategorycznie zaprzeczał, jakoby miało dojść do takiego porozumienia. Największa dotychczasowa fabryka Tesli zlokalizowana jest we Fremont w Kalifornii, a jej moce to 500 tys. sztuk rocznie.
Pół roku temu prezes Tesli opowiadał, że zamierza produkować auta elektryczne właśnie w Chinach, ponieważ jest to dla niego najbardziej perspektywiczny rynek. Mówił wtedy również, że miejsce i partnera wybierze najpóźniej w połowie 2016 roku, a produkcja ruszy nie później niż za trzy–cztery lata. Teraz – według informacji chińskich mediów – obydwie strony zdecydowały się zainwestować w ten projekt po 4,5 mld dol. Gdyby te informacje się potwierdziły, chociaż o 9 mld koniecznych inwestycji Elon Musk wspominał kilkakrotnie, byłby to największy projekt inwestycyjny w Chinach. Rekord należy do Walt Disney Shanghai Resort, który kosztował 5,5 mld dol.
Powody decyzji Tesli są oczywiste. Skoro chce rosnąć na chińskim rynku, musi tam inwestować. Dzisiaj za każde sprowadzone do Chin auto musi zapłacić cło w wysokości 25 proc. wartości.
Od samego początku roku Tesla prowadziła w Chinach wielką akcję marketingową. Ostatnio nowe samochody przekazywał klientom Zhu Xiaotong – wiceprezes Tesli odpowiadający za region Azji i Pacyfiku oraz dyrektor generalny na Chiny.
Tesla już stawia na terenie Chin ładowarki elektryczne, których jest tutaj jak na lekarstwo. – Chiny są dzisiaj dla nas najważniejszym rynkiem, dlatego zamierzam zainwestować tutaj potężne pieniądze – przekonywał kilka dni temu Elon Musk. I nie ukrywał, że jego zdaniem kraj ten już w 2017 roku wyprzedzi USA pod względem liczby sprzedanych aut z napędem elektrycznym. W I kwartale 2016 roku sprzedaż takich pojazdów wzrosła w USA w porównaniu z tym samym okresem 2015 roku o 27 proc., ale w Państwie Środka o 48 proc. Szef Tesli nie ukrywał jednak, że oczekuje od rządu chińskiego spełnienia obietnicy, że zrobi wszystko, by kupujący auto wybierali właśnie model EV.