— Nie ukrywam, że warunki w 2015 roku były pod znakiem wyzwań. Znacznie większych, niż tego się spodziewaliśmy- mówił podczas konferencji wynikowej w Ingolstadt Axel Stratbek, wiceprezes Audi AG ds. finansowych. Tradycyjnie już wyniki wyższych segmentów Grupy Volkswagena — właśnie Audi, Porsche oraz Lamborghini mają największy wkład w zysk całej Grupy Volkswagena.
Zysk byłby oczywiście wyższy, gdyby nie „dieselgate” — przyznał prezes Audi, Rupert Stadler. Na jego koszty, oraz na pokrycie wydatków związanych z akcją przywoławczą wynikającą z konieczności wymiany poduszek powietrznych produkcji japońskiej firmy Takata, Audi odłożył 228 mln euro. Wstępnie policzono, że różnego rodzaju naprawy będą musiały zostać przeprowadzone w 2,1 mln aut tej marki.
Zdaniem analityków Audi wychodzi z „dieselgate” obronną ręką. a koszty akcji przywoławczej są niewielkie. W odłożonych 281 mln euro wliczony został nie tylko sam koszt napraw związanych z regulacją silników, ale i ryzyko konsekwencji prawnych. — Taka kwota została zaakceptowana i zatwierdzona przez naszych audytorów — mówił prezes Audi, Rupert Stadler. Firma matka- Grupa VW odłożyła wstępnie na ten cel jeszcze w III kwartale 2015 roku 6,7 mld euro.
Niemieckie media podczas dorocznej konferencji w wynikowej w Ingolstadt dosłownie „rzuciły się” na prezesa Audi, Ruperta Stadlera. Broniąc się od tego ataku, tłumaczył, że koszty „dieselgate”- tego określenia sam używał — nie są jeszcze w pełni wycenione, że trwa wewnętrzne śledztwo kto, co i kiedy wiedział o nieprawidłowościach. Nie odpowiedział na pytanie zadane wprost: czy obawia się o swoje stanowisko.
Audi jest pierwszą z firm należących do grupy Volkswagena, która ogłosiła wyniki finansowe za 2015 rok. Matthias Mueller, prezes Grupy Volkswagen poda wyniki całościowe 28 kwietnia. Do tego czasu mają już być znane koszty akcji przywoławczej w Stanach Zjednoczonych. — Nasza akcja potrwa do końca tego roku i będzie wymagała od właścicieli aut godzinnej wizyty w serwisie — mówił szef Audi.