Michael Horn (54 lata) kierował filią VW w Stanach od stycznia 2014, po ujawnieniu skandalu z emisjami stwierdził, że jego firma „nawaliła” (użył mocniejszego słowa), wyraźnie sfrustrowany sposobem postępowania nowej dyrekcji z tym problemem. Niemiecka grupa podała w połowie tygodnia o jego odejściu, do którego doszło w najgorszym momencie, gdy władze amerykańskie zwiększają presję na VW.
W Wolfsburgu nie podano dokładnego powodu jego dymisji, stwierdzono jedynie, że doszło do niej za obopólnym porozumieniem w trybie natychmiastowym i wskazano, że Horn będzie kontynuował działalność poza grupą. P. o dyrektora generalnego VW w Stanach będzie Hinrich Woebcken, wcześniej w BMW, od kwietnia nowy prezes VW na Amerykę Płn..
Horn zaczął pracę w Volkswagenie w 1990 r., stał się twarzą tej grupy dla Amerykanów, człowiekiem tak popularnym, że dealerzy oświadczyli wyraźnie, iż chcą, by został na swym stanowisku, gdy pojawiły się pogłoski o zmianach personalnych.
– VW znalazł się znów pod ścianą. Odejście Horna nastąpiło w najbardziej nieodpowiednim czasie. Jeśli odchodzi tak kluczowa postać, to dojdzie nieuchronnie do większego zamieszania — stwierdził analityk w firmie doradczej Evercore ISI, Arndt Ellinghorst.
Pół roku po przyznaniu się do manipulowania przy pomiarach emisji spalin VW musi dojść do porozumienia z władzami USA, jak naprawić 580 tys. samochodów. Sędzia federalny dał mu termin 24 marca, do którego ma poinformować, czy znalazł sposób wykonania tej naprawy, możliwy do przyjęcia. Na dzień przed odejściem Horna resort sprawiedliwości USA zwiększył nacisk na niemiecką grupę żądając dodatkowych informacji. Chce wiedzieć, czy VW nie nadużył amerykańskich zachęt podatkowych, bo wielu klientów kupiło rzekomo ekologiczne samochody z rabatem 1300 dolarów.