– Polskie auto wyścigowe brzmi niesamowicie i egzotycznie, ale okazuje się, że jest to możliwe – mówił Tomikowski.
Istnieją już dwa skończone egzemplarze Arrinera Hussarya. – Każdy może usiąść i dotknąć. Samochód jechał już w wyścigu, jeździ w licznych testach – tłumaczył gość programu.
Ostatnio samochód był prezentowany w Wielkiej Brytanii, gdzie został bardzo pozytywnie odebrany. – Jesteśmy odbierani jako auto bardzo atrakcyjne wizualnie, ale również jako coś co wprowadza nowy oddech wśród aut wyścigowych – opowiadał Tomikowski. – To jest kwestia designu, stworzonego lokalnie w Polsce. Ten samochód po prostu się podoba – dodał. Przyznał, że stojąc obok McLarena, czy Lamborghini samochód cieszył się olbrzymim zainteresowaniem.
Firma zebrała bardzo dużo deklaracji do kupna samochodu. – Zobaczymy jak to się przełoży na rzeczywiste zamówienia. Istotą jest to jak ktoś wpłaca pieniądze – wyjaśnił Tomikowski.
Arrinera Hussarya kosztuje 230 tys. dolarów, plus zestaw części. Łącznie około 300 tys. dolarów. – Jesteśmy nietypową propozycją w tym segmencie rynkowym. Jeżeli popatrzymy na naszą bezpośrednią konkurencję, to są samochody, których cena jest w okolicach 500 tys. dolarów plus. Nasza propozycja jest stosunkowo atrakcyjna cenowo – mówił członek rady nadzorczej Arrinera. – Jeżeli chodzi o osiągi prezentujemy ten sam poziom za kilkukrotnie niższą cenę. Chcemy wejść na rynek poprzez atrakcyjną cenę, ale nie proponując nic gorszego. Wręcz odwrotnie, proponujemy coś oryginalnego w znacznie lepszej cenie – dodał.