Przede wszystkim konsumenci. Wielu z nich jest zdania, że wprowadzenie autonomicznych samochodów na drogi i autostrady jeszcze bardziej zakorkuje ulice i autostrady. Że nie wiadomo kto będzie odpowiadał, kiedy auto bez kierowcy spowoduje kolizję. I, że mimo wszystko, człowiek widzi więcej, ma szybsze reakcje niż komputer wspomagany kamerami.
– Ale 90 proc. wypadków samochodowych zostało spowodowanych prze czynnik ludzki – mówił Paul Willcox, prezes Nissan Europe podczas spotkania z dziennikarzami w centrum innowacyjności Nissan Futures w Barcelonie. A według raportu „Freeing the Road” („uwolnić drogi”) zamówionego przez japoński koncern wprowadzenie na drogi europejskie w ciągu najbliższych 5 lat zacznie przynosić rocznie unijnemu PKB dodatkowo po 0,15 pkt procentowych, zaś do PKB w roku 2050 doda 17 bilionów euro.
Skąd biorą się takie wyliczenia? Autorzy raportu zapewniają, że dzięki płynniejszemu transportowi w miastach spadną koszty pracy, bo pracownicy nie będą się spóźniać i ich dotarcie do miejsca przeznaczenia zajmie mniej czasu, niż gdyby jechali autem tradycyjnym, zwiększy się przepustowość dróg, odetchnie środowisko, a koszty dojazdu do pracy zmaleją. Bezpieczniejsi będą także wszyscy korzystający z dróg.
– Tak, to prawda transport miejski będzie potrzebował mniej kierowców – przyznaje Paul Willcox. Ale dla nich można znaleźć zatrudnienie, na przykład zaopiekują się pasażerami autobusu, dzięki czemu transport publiczny nie będzie już taki anonimowy, więc zyska nowych klientów.
„Na pracę kierowców rzeczywiście będzie mniejsze zapotrzebowanie, ale rosnący szybciej PKB wygeneruje nowe miejsca pracy w innych sektorach. Oczywiście, to od rządów poszczególnych krajów będzie zależało jak sobie z tym poradzą, ale zapotrzebowanie na nowych pracowników pojawi się natychmiast w innych dziedzinach gospodarki. Do tego dojdzie jeszcze popyt na edukację wysokiej jakości, na szkolenia, które umożliwią znalezienie nowych,lepszych i wyżej opłacanych miejsc pracy”- czytamy w raporcie „Freeing the Road”.