Dilerzy są wściekli. Na inwestycje związane z wprowadzeniem VW jako masowej marki do swoich salonów wydali miliard dolarów. teraz grożą Niemcom procesami.
Z przecieków wiadomo, że zarząd koncernu z Wolfsburga rozważa wycofanie się z amerykańskiego rynku samochodów masowych. Czyli pozostałyby Audi, Porsche , których sprzedaż rośnie, ewentualnie luksusowe Bentleye. Jako pomysłodawcy takiej strategii wymienia się szefa marki VW, Huberta Diessa, który miał rzucić takie zdanie podczas spotkania z dilerami,czym wprawił ich w osłupienie. Wiadomo również, że delegacja amerykańskich dilerów Volkswagena wybiera się do Wolfsburga,żeby zaprotestować przeciwko takim planom. Chcą, żeby VW dotrzymał obietnic, kontynuował ofensywę modelową i pozostał przy obecnych cenach.
Wyraźnie jednak widać po wystąpieniu Diessa, że VW nadal nie wie w jaki sposób postępować na rynku amerykańskim. Dobitnym tego dowodem było odejście Michaela Horna, który w najtrudniejszych dniach po ujawnieniu afery spalinowej stawiał czoła dilerom, Kongresowi i rozzłoszczonym konsumentom. Sprzedaż Volkswagenów na rynku amerykańskim jednak spada, nie ma już mowy, aby niemiecki producent mógł konkurować z Toyotą, a i nie za bardzo jest miejsce na rywalizację z butikowymi markami, jak Subaru i Mazda. Dla przypomnienia właśnie ofensywa na rynku amerykańskim, ostatnim niezdobytym miała ułatwić Volkswagenowi trwałe wyprzedzenie Toyoty na świecie. Teraz dilerzy uważają, że wycofanie się z USA oznaczałoby sygnał, że VW nie jest w stanie rywalizować z Japończykami. Diess jednak jest zdania ,że nie warto gonić za udziałem rynkowym, że ważniejsze są wyniki finansowe, więc ceny aut VW powinny zostać „poprawione” i że lepiej skupić się na promocji innych marek grupy. Dla dilerów taka strategia, to horror, bo wielu z nich miało małe salony i rozbudowali je dla marki masowej, jaką miał stać się VW. Tak samo jak horrorem jest odejście Horna, właśnie zwolennika masowego wejścia na rynek, co skłoniło ich do inwestowania milionów dolarów w nowe salony i marketing. VW ma w USA 600 dilerów.
Kiedy VW wchodził na masowy rynek w USA Passata można było kupić za 28 tys. dol., czyli o 8 dol., drożej, niż porównywalną Camry. I strategia aspirowania do segmentu premium początkowo się udawała. Tyle, że na aspiracjach się skończyło, bo w pierwszych dwóch miesiącach 2016 VW sprzedał jedynie 11 tys. Passatów, a Toyota 350 tys. Camry.
Tyle, że przed aferą nie wszystko szło źle. Horn i jego zespół mieli sukcesy w przekonywaniu o wyższości niemieckich rozwiązań technologicznych, a polityka cenowa miała oznaczać, że te auta nie są dla każdego. Poprzedni prezes grupy, Martin Winterkorn postawił więc jako cel osiągnięcie sprzedaży na poziomie 800 tys. aut w roku 2018. Wykonanie planów miała ułatwić budowa fabryki w Tennessee za miliard dolarów . W tym stanie koszty pracy są niższe, bo pracownicy nie należą do związków zawodowych. I chociaż ani Passaty ani Jetty, które stamtąd wyjeżdżały nie aspirowały do modeli kultowych, to sprzedawały się nieźle – 213 tys. w roku 2009 i 438 tys. w rekordowym 2012. Rok 2015 zakończył się sprzedażą na poziomie 350 tys. o 5 proc. mniej, niż w 2014. Nie była to jednak praca niemożliwa, bo Hornowi wcześniej udało się przekonać, że „garbus”, który przez lata był synonimem taniego auta, wszedł niemal do segmentu premium. Nie udało się natomiast wejście do segmentu luksusu i sprzedaży Phaetonów, które kosztowały po 85 ty. dol.