Wraki z Zachodu zaleją Polskę

Prywatny import używanych samochodów od stycznia mocno rośnie, zwłaszcza tych najstarszych, mających po dziesięć i więcej lat.

Publikacja: 11.05.2016 20:29

Wraki z Zachodu zaleją Polskę

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

W tym roku polskie drogi będzie zalewać fala starych samochodów. Słabnący złoty i program 500+ przyczyniają się do wzrostu popytu na najtańsze, wyeksploatowane pojazdy. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w pierwszych czterech miesiącach 2016 roku zarejestrowano prawie 295,2 tys. używanych aut z zagranicy, o prawie 16 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak dotąd, rekordowy okazał się kwiecień z rejestracjami blisko 80,3 tys. aut i wzrostem, w porównaniu z ubiegłorocznym kwietniem, o przeszło 13 proc. Jeśli ta tendencja się utrzyma, w całym 2016 roku na drogi wyjedzie przeszło 900 tys. starych samochodów, w większości mocno wyeksploatowanych.

O ile wielkość prywatnego importu nie budzi zaskoczenia – w 2008 roku przebiła barierę miliona sztuk, a rok wcześniej przekroczył 960 tys. – o tyle alarmująca jest zmiana struktury wiekowej.

Coraz starsze

W 2015 roku udział najstarszych pojazdów liczących powyżej dziesięciu lat w całorocznym imporcie wyniósł 55,6 proc. Natomiast w okresie styczeń–kwiecień 2016 roku podskoczył do 63,9 proc.

Co gorsza, dynamika tego wzrostu jest większa niż rok temu. Na koniec I poł. 2015 r. odsetek najstarszych samochodów zwiększył się do 55,5 proc. z 50,9 proc. na koniec 2014 r. Ten trend pogłębia się od dłuższego czasu, bo w 2013 r. odsetek aut ponad 10-letnich wynosił 48,3 proc.

Tymczasem udział samochodów młodych, mających cztery lub mniej lat, systematycznie maleje. W kwietniu spadł do zaledwie 4,5 proc. całego prywatnego importu. – Taki import jest mało opłacalny, bo auta młodsze, z niewielkimi przebiegami są na zagranicznych rynkach drogie. Jeśli ktoś je sprowadza, to zwykle takie po kraksach i kolizjach. Naprawia się je, a potem sprzedaje jako bezwypadkowe – przyznaje właściciel warszawskiego autokomisu. Według szacunków zdecydowana większość sprowadzanych aut ma za sobą taką przeszłość. Nieliczne mają udokumentowany stan techniczny, a fałszowanie przebiegu to nadal plaga.

Jak najtaniej

Taka sytuacja nie dziwi, bo na rynku wtórnym duży popyt jest głównie na najtańsze auta, co pokazał m.in. raport serwisu otoMoto przygotowanego z TNS Polska: – W 2015 roku aż 41 proc. wszystkich zapytań o volkswagena golfa zamykało się w przedziale cenowym do 10 tys. złotych – mówi Aleksandra Kubicka z otoMoto. To sprawia, że stan samochodów jeżdżących po polskich drogach systematycznie się pogarsza. Co prawda w ubiegłym roku zwiększyła się także sprzedaż nowych aut osobowych, a spory 16-procentowy wzrost ich rejestracji przyniosły także pierwsze cztery miesiące tego roku. Nie zmienia to jednak sytuacji, ponieważ w tym samym czasie liczba pierwszych rejestracji samochodów używanych okazała się przeszło dwa razy większa. Z kolei w zakupach aut nowych odsetek klientów indywidualnych systematycznie się kurczy – według danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców wynosi ok. 30 proc. Ale ten udział w rzeczywistości może być jeszcze mniejszy, bo CEPiK klasyfikuje w grupie osób fizycznych także te prowadzące działalność gospodarczą oraz spółki cywilne. W rezultacie mógł on spaść poniżej jednej czwartej. Bardzo możliwe, że będzie on dalej malał ze względu na rosnącą niepewność co do dalszego rozwoju sytuacji w kraju. Część potencjalnych klientów może wycofać się z zakupu w obawie przed wzrostem codziennych wydatków, kosztów kredytów czy groźbą utraty pracy.

Wyhamować wraki

Branża motoryzacyjna od dawna apeluje o wprowadzenie mechanizmów, które wyhamowałyby napływ najbardziej wyeksploatowanych aut. W połowie ub. roku przedstawiciele organizacji motoryzacyjnych wysłali list do rządu, domagając się m.in. zastąpienia akcyzy podatkiem uzależnionym od parametrów ekologicznych. – Będzie on promował zakup samochodów nowszych, ekologicznych i w dobrym stanie technicznym, a także wspierał złomowanie pojazdów – wyjaśniał prezes Związku Dealerów Samochodów Marek Konieczny.

Na rynku wtórnym pozytywnym zjawiskiem jest tymczasem rozszerzanie się sprzedaży używanych aut poprzez autoryzowanych dilerów. W ubiegłym roku z takim programem ruszył Volkswagen, do tej pory objął on już jedną trzecią dilerów marki. Oferowane auta mają od roku do czterech lat, przechodzą dokładne badania techniczne, mogą być objęte gwarancją. – Program cieszy się dużą popularnością. I choć auta nie są tanie, to klienci mają pewność, że ich faktyczny stan jest zgodny z ofertą, a za to są w stanie zapłacić – mówi Tomasz Tonder z Volkswagen Group Polska.

Tego typu program rozwija także Skoda. Jak twierdzi Michał Cabaj, szef PR marki, jest on coraz ważniejszą częścią biznesu dilerów. Ale konkurencją dla autokomisów stają się także wprowadzane systemy finansowania zakupu aut nowych z niską wpłatą i możliwością wymiany samochodu po 3–4 latach. – Jeśli przyjmiemy, że ktoś chce wydać na używany samochód 20 tys. zł, to za tę samą kwotę w ofercie „jak w abonamencie” może wyjechać z salonu nową octavią i płacić miesięcznie jedynie 600 zł raty – mówi Cabaj.

Podyskutuj z nami na Facebooku, www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy powinno się ograniczyć import używanych aut?

Opinia

Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Samar

Słabnący złoty sprawia, że prywatni importerzy sprowadzają samochody coraz tańsze, a więc coraz starsze. To dopasowanie rynku do zmieniających się warunków. Na większą ofertę z najstarszych roczników wpływa także program 500+. Jeszcze przed rozpoczęciem wypłat wiele osób deklarowało, że będą mogły kupić auto, na które wcześniej nie było ich stać. Niestety, kupowanie takich pojazdów, wyeksploatowanych, zwykle po wypadkach, to zakupy bardzo dużego ryzyka.

Zamiast kupować stary, wynajmij nowy

Zamiast kupować stary samochód, można mieć nowy na zasadach przypominających długoterminowy wynajem dla firm. Coraz więcej importerów proponuje: wybierz model, płać miesięczne raty, a potem wymień samochód na nowy. Taki system wprowadził np. Hyundai, gdzie osoba fizyczna może wynająć samochód bez opłaty wstępnej. Podpisuje umowę na dziewięć miesięcy, a za stałą ratę ma serwis, pakiet ubezpieczeń, samochód zastępczy na czas naprawy. Potem klient sam decyduje, co dalej: zakończyć umowę bez opłat albo wynająć nowy samochód. Nieco inny program oferuje Volkswagen. W systemie Easy Drive klient przez trzy lub cztery lata spłaca jedynie rynkową utratę wartości auta, a następnie sam wybiera sposób zakończenia kontraktu. Może: jednorazowo spłacić auto do końca, rozłożyć pozostałą wartość samochodu na raty albo zwrócić je dilerowi. Decyzji nie podejmuje się przy podpisywaniu umowy, tylko na końcu. Rata zależna jest od wartości auta, wkładu własnego, okresu kredytowania i limitu rocznego przebiegu. Takie oferty związane z udostępnianiem auta na zasadzie długoterminowego wynajmu będzie wprowadzać coraz więcej importerów. Ich rozpowszechnienie będzie jednak wymagało zmiany mentalności, bo większość wciąż woli mieć auto na własność.

W tym roku polskie drogi będzie zalewać fala starych samochodów. Słabnący złoty i program 500+ przyczyniają się do wzrostu popytu na najtańsze, wyeksploatowane pojazdy. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w pierwszych czterech miesiącach 2016 roku zarejestrowano prawie 295,2 tys. używanych aut z zagranicy, o prawie 16 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak dotąd, rekordowy okazał się kwiecień z rejestracjami blisko 80,3 tys. aut i wzrostem, w porównaniu z ubiegłorocznym kwietniem, o przeszło 13 proc. Jeśli ta tendencja się utrzyma, w całym 2016 roku na drogi wyjedzie przeszło 900 tys. starych samochodów, w większości mocno wyeksploatowanych.

Pozostało 91% artykułu
Archiwum
Gliwice walczą o motoryzacyjną nowość z silnikiem z Tych
Archiwum
Zarobki Elona Muska zatwierdzone, ale nie jednogłośnie
Archiwum
Dyrekcja Skody proponuje podwyżkę zarobków
Archiwum
Europejski plan produkcji PSA
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Fabryka Opla w Tychach uratowana