Akcje największej we Francji grupy samochodowej straciły prawie 23 proc. na wiadomość o rewizjach w 3 placówkach tej firmy dokonanych przez pracowników urzędu konkurencji. Doszło do nich na skutek ulotki CGT z ośrodka inżynierii w Lardy (Essonne) zajmującego się projektowaniem silników, w którym związek krytykuje warunki wdrażania europejskich norm emisji spalin tzw. norm Euro.
W postępowaniu wyjaśniającym, którego wnioski ogłosiła minister ekologii, Segolene Royal, nie stwierdzono istnienia oszukańczych oprogramowań w pojazdach Renaulta jak w przypadku Volkswagena, ale ustalono, że dochodziło do przekraczania norm.
– To naprawdę przedwczesna akcja ze strony CGT. Nie można ot tak sobie rzucać na pastwę losu elementów, które nie zostały jeszcze całkowicie potwierdzone — oświadczył w rozgłośni Sud Radio sekretarz generalny FO, Jean-Claude Mailly. — Nie ma jeszcze wyników, a rzucanie tego tak sobie znienacka powoduje konsekwencje: natychmiastowe osłabienie, nawet jeśli jest to pojedyńcza akcja, ale jakie będą konsekwencje dla całego przedsiębiorstwa?
Przedstawiciel kierownictwa CGT-Renault Fabien Gache wyraził ubolewanie z powodu nagłośnienia w mediach tej sprawy i podkreślił, że jego związek nigdy nie sugerował, by doszło do świadomego oszustwa. — Stwierdziliśmy, że Renault, podobnie jak inne firmy, mógłby pójść dalej w dziedzinie ekologii, jeśli rzeczywiście przeznaczy na to środki — wyjaśnił w rozgłośni RTL wymowę ulotki z Lardy. — CGT ujawnił jedynie warunki społeczne w Lardy oraz większy rozdźwięk między tym co dyrekcje przedsiębiorstw przedstawiają z punktu widzenia mediów a realiami tego, co można zrobić — dodał.
CGT chciał zwrócić uwagę na to, że pracownicy nie są w stanie zrealizować założeń emisji ustalonych przez dyrekcję w końcu grudnia, bo brakuje etatów, kwalifikacji i kompetencji, straconych od czasu zawarcia porozumienia o konkurencyjności w 2013 r. — wyjaśnił. Zdaniem Gache, część prasy rozszalała się na temat podobieństwa oszustwa jak w Volkswagenie, nie przejmując się realiami.