Rząd planuje, że do 2020 roku powstanie infrastruktura do ładowania aut elektrycznych, która jest niezbędna, aby mógł ruszyć program elektromobilności. Według deklaracji do 2025 po polskich drogach będzie jeździło milion aut napędzanych prądem, z czego duża część ma należeć do administracji państwowej i firm.
Ambitne zamierzenie często budzi uśmiech politowania, jednak plany wykraczające poza schematy potrafią się spełniać. Gdy w 1958 roku Aleksander Rostocki opublikował w Instytucie Handlu Wewnętrznego prognozę motoryzacyjną dla Polski i wyliczył, że w 1975 roku w Polsce będzie milion aut, także budził śmiech. Jedyna fabryka samochodów osobowych, FSO, z trudem produkowała 15 tys. aut rocznie. Wielu mówiło, że prędzej im kaktus na dłoni wyrośnie… Na koniec 1975 roku liczba rejestracji aut osobowych sięgnęła milion 78 tys.
Przyjęty przez Radę Ministrów 16 marca tego roku Plan Rozwoju Elektromobilności zakłada instalację 6 tys. zwykłych oraz czterystu szybkich punktów do ładowania samochodów osobowych. Ministerstwo Energetyki szacuje, że wartość tych inwestycji przekroczy 500 mln zł. Auta pobiorą 4,3 TWh energii wartości 20 mld zł.
Plan jest ambitny, bowiem według szacunków obecnie w Polsce zainstalowanych jest 305 ładowarek. O takich inwestycjach myślą zarówno firmy państwowe, jak i prywatne. Do instalacji 6 szybkich i 200 wolnych ładowarek przymierza się PGE. Pierwsze instalacje mają powstać w Łodzi. Z kolei Greenway Infrastructure Poland, spółka córka słowackiej Grupy Voltia, planuje instalację 75 ładowarek.
Rozbudowę swojej testowej sieci przewiduje Energa, która w Trójmieście ma 6 punktów, a wkrótce odda do użytku siódmy. – Nasz system informatyczny umożliwia rozliczenie klienta końcowego nie tylko za pobraną energię elektryczną, ale także za czas trwania poboru. W tej chwili funkcje te są jednak nieaktywne i ładowanie aut w terminalach Energi jest bezpłatne – zaznacza rzeczniczka Grupy Energa Urszula Drukort-Matiaszuk.