Dobre 15 lat temu, podczas prezentacji kolejnego zwyczajnego samochodu, w tajemnicy przed światem wsadzono mnie do auta, w którym oprócz silnika spalinowego zamontowano silnik elektryczny. Niby nic, ale miły Szwed oznajmił, że na tym nie koniec, bo ten samochód mogę naładować z gniazdka. Chyba zauważył moją zdziwioną minę i zrozumiał, że do gniazdka to mam podłączoną, ale pralkę. Od razu więc dodał, że mogę się przejechać po okolicy. Mam tylko uważać, bo to jedyna sztuka.
Po okolicy przejechałem się więc bezszelestnie, a co za tym idzie bez wypuszczenia z rury wydechowej do środowiska ani grama dwutlenku węgla i innych paskudztw.
Wtedy był to projekt koncepcyjny, nikt nie wiedział, czy się przyjmie i w ogóle po co ładować akumulatory z gniazdka. Minęło 15 lat i hybrydy plug-in stały się naszą codziennością. Nie dziwą nas auta z podpiętym przewodem elektrycznym. Dla wielu to jednak nadal samochodowe science fiction.
O co chodzi?
Hybryda plug-in to samochód z silnikiem spalinowym, silnikiem elektrycznym i zestawem akumulatorów, który możemy naładować z zewnątrz. W zależności od możliwości i potrzeb albo ze zwykłego gniazdka 230V, specjalnego wallboxa, który proces ładowania przyspiesza lub stacji szybkiego ładowania. Sposobów jest wiele.
Akumulatory w takim aucie nie są tak duże, jak w przypadku samochodu elektrycznego. Bo zasięg nie musi być tak duży. Chodzi o to, by wystarczyło na 50-60 kilometrów. Właśnie taki dystans dziennie pokonuję średnio statystyczny kierowca. Jeśli musimy jeździć więcej, zostaje nam tradycyjny silnik spalinowy.
Widelec z diabłem
Technologia wydaje się prosta i oczywista, aż trudno uwierzyć w to, że wpadliśmy na nią tak późno. No ale widelca w Europie też zaczęliśmy używać dość późno, bo dopiero w XV wieku, gdy przekonaliśmy się, że nie ma on zbyt wiele wspólnego z diabłem. Zostawmy jednak kwestię widelca.
Samochody hybrydowe plug-in mają te przewagę nad zwykłymi autami, że w mieście, czyli tam, gdzie ich silniki spalinowe są najmocniej obciążone ciągłym ruszaniem, przyspieszaniem i pracą na wolnych obrotach w korkach, mogą wykorzystywać silnik elektryczny. Jeśli do tego dodamy możliwość korzystania z energii pozyskiwanej z odnawialnych źródeł energii ich funkcjonowanie staje się jeszcze bardziej ekologiczne.
Z kolei podczas jazdy na dłuższych dystansach, tam, gdzie z zasady auta palą mniej benzyny, nadal korzystamy z silnika spalinowego. I co zaskakujące, podczas takiej jednostajnej jazdy z wyższymi prędkościami, nasza hybryda plug-in potrafi się znowu podładować, by po powrocie do miasta znowu korzystać z silnika elektrycznego.
Skąd prąd?
Z elektrowni. Czyżby? Ponad 50 proc. Polaków mieszka w domach jednorodzinnych. Dach niemal każdego domu to miejsce na własna elektrownię słoneczną. Wystarczy montaż paneli fotowoltaicznych. Wtedy sami produkujemy prąd nie tylko na swoje potrzeby. To co wyprodukujemy, zużywamy i to kompletnie za darmo, a resztę sprzedajemy do sieci. Kompletnie bez opłat możemy wtedy korzystać z pralki, zmywarki, światła, klimatyzacji a na dodatek ładować auto.
Bycie eko to nie tylko zdrowe odżywanie, minimalizowanie używania plastiku i uprawianie sportu. To także troska o nasza planetę i zmniejszenie śladu jaki zostawiamy, żyjąc, funkcjonując i korzystając z jej zasobów. Dlaczego nie pomyśleć więc o bardziej ekologicznym samochodzie?
Materiał Promocyjny