Wiele instytucji państwowych sprzeciwia się nałożeniu na nie obowiązku posiadania przynajmniej 50 proc. samochodów na prąd w swoich flotach do 2025 r. (zaczynając od 10 proc. już w 2020 r.) – wynika z zakończonych w środę konsultacji projektu ustawy o elektromobilności, która jest oczkiem w głowie ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego.
– Szkoda, że rząd promujący elektromobilność sam nie chce uczestniczyć w jej rozwijaniu – komentuje Dominik Gajewski, radca prawny i ekspert Konfederacji Lewiatan. Uważa, że w ustawie powinno być jak najmniej wyjątków.
KOLEJKA DO DYSPENSY
Zarówno Beata Kempa, szefowa kancelarii Beaty Szydło, jak i sekretarz stanu w resorcie finansów Leszek Skiba zwrócili w konsultacjach uwagę na niewskazanie źródeł finansowania tych wydatków i wynikające z tego obciążenia budżetowe. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów prosi o wyłączenie z obowiązku jej pojazdów oraz aut Biura Ochrony Rządu. Proponuje też zwolnić z niego auta Centrum Obsługi Administracji Rządowej, z których odpłatnie korzysta szef KPRM.
Wiceminister finansów chce wydłużenia okresu na osiągnięcie 10-proc. progu. Prosi o dyspensę dla floty Krajowej Administracji Skarbowej. W sukurs przychodzi mu Urząd Lotnictwa Cywilnego, który nie tylko chce wydłużenia terminu do 2030 r., a wymianę aut woli rozpocząć dopiero od 2020 r. Proponuje też obniżkę celu do 5–10 proc. Do koncertu życzeń dołącza Ministerstwo Obrony Narodowej (chce zwolnienia dla Żandarmerii Wojskowej) i Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zwraca uwagę, że pojazdy wykorzystywane w placówkach zagranicznych musi dostosować do lokalnych wymogów, a w kraju nie kupuje nowych aut, bo korzysta z tych wycofanych z ambasad.