Po ostrych słowach ze strony minister gospodarki Niemiec, która w ostatni poniedziałek zapowiedziała, że rząd uważnie się przyjrzy tej transakcji, wyraźnie widać spadające napięcie. Akcje Daimlera na giełdzie we Frankfurcie poszły w górę, a Ulrike Demmer, rzeczniczka rządu, stwierdziła, że przejęcie przez Geely pakietu akcji w Daimlerze to decyzja korporacyjna i przecież 9,7 proc., to znacznie mniej niż 25 proc. uznane za granicę, powyżej której mają zastosowanie zasady obowiązujące inwestorów zagranicznych. We środę 28 lutego prezes Geely Li Shufu ma zostać przyjęty przez kanclerz Angelę Merkel.
Strachy na Lachy?
Zdaniem analityków obawy, że chińskie pieniądze mogą w jakikolwiek sposób zagrozić Daimlerowi, są nieuzasadnione. – Moim zdaniem Li Shufu w Daimlerze przyjmie taką samą strategię zarządzania, czyli nie będzie się wtrącał – uważa Sanford C. Bernstein, analityk w Max Warburton.
Przyznaje jednak, że Volvo konkuruje na rynku z Mercedesem, i to w obu segmentach, tak aut osobowych, jak i ciężarowych. Na razie jeszcze nie wiadomo, jaką strategię przyjmie Li Shufu. Teoretycznie ma prawo zażądać dla siebie miejsca w radzie nadzorczej Daimlera i to już na najbliższym WZA zaplanowanym na 4 kwietnia. Teoretycznie, ponieważ nie ma przepisów regulujących takie decyzje. – Zazwyczaj jest tak, że ostatecznie oferuje się takiej osobie miejsce w radzie – uważa Gregor Bachmann, profesor prawa na berlińskim Uniwersytecie Humboldta.
Przy okazji okazało się, że Geely, zanim na poważnie zainteresował się Daimlerem, rozmawiał także z Sergiem Marchionnem, dyrektorem generalnym Fiat Chrylser Automobiles. Tyle że obydwie firmy szukają tego samego – technologii produkcji aut z napędem elektrycznym.