Związkowcy – nowy kłopot Volkswagena

Volkswagen przez lata był wzorem idealnych stosunków między pracownikami i zarządem. Teraz, kiedy cięcia wydatków są nieuniknione zaczynają się tarcia.

Publikacja: 11.11.2015 14:25

Związkowcy – nowy kłopot Volkswagena

Foto: Bloomberg

W czasach prosperity wszystko było jasne: firma rosła, pracownikom powodziło się coraz lepiej, a Wolfsburg, siedziba centrali Grupy kwitł. Kiedy przyszły gorsze czasy, stosunki się zaczęły psuć, mimo że firma jest tak samo zależna od pracowników, jak i pracownicy od niej.

Zaczęło się od publicznego skrytykowania przez Bernda Osterloha, szefa rady pracowniczej w Grupie VW sposobu, w jaki zarząd wziął się za łagodzenie skutków skandalu spalinowego. Potem w liście, o którym nie wiadomo czy do prasy dostał się specjalnie, czy też po prostu „wyciekł” Osterloh krytykował zarząd za to, że pracownicy nie zostali włączeni do dyskusji nad niezbędnymi oszczędnościami w koncernie. Mimo, że sam brał udział w jej posiedzeniu. Szybko potem Osterloh został pouczony przez kolegów z rady nadzorczej, że nie powinien zachowywać się tak konfrontacyjnie. Jego wybuch był tym dziwniejszy, że jeszcze niedawno, kiedy do VW przyszedł z BMW, Herbert Diess, specjalista od cięcia kosztów, przedstawiciel pracowników w radzie wychwalał jego kompetencje. Pojechali nawet razem na przejażdżkę rowerową po terenie fabryki, żeby się zaprzyjaźnić. – W Volkswagenie potrzebny jest taki człowiek – mówił.

Teraz nowy prezes VW, Matthias Mueller ma pełną świadomość, że bez zgody pracowników nie będzie w stanie przeprowadzić żadnych daleko idących oszczędności. Nie może też zgadzać się na wszystkie ich postulaty w sytuacji, kiedy Fitch Ratings i tak już obniżył ocenę wiarygodności kredytowej VW, a co za tym idzie wszystkie pieniądza, jakie VW będzie chciał pożyczyć na rynku na pokrycie kosztów gigantycznej wpadki, stały się droższe.

Związkowcy w Volkswagenie są wyjątkowo silni i wpływowi, nawet jak na niemieckie warunki. Kontrolują połowę rady nadzorczej, a prawo gwarantuje im np zawetowanie kluczowych decyzji dotyczących przyszłości, takich jak zamknięcie którejś z fabryk. Dodatkowo decyzje zarządu są kontrolowane przez rząd Dolnej Saksonii, który posiada 20 proc. udziałów w VW.

Taki układ sił dawał pracownikom ogromne korzyści. W marcu 2015 wszyscy otrzymali podwyżki płac w wysokości 3,4 proc oraz udział w podziale zysków – 5,9 tys. euro na każdego z 1200 tys. niemieckich pracowników. Było to więcej, niż wynikało z zapisów w układzie zbiorowym.

Sam Osterloh jest w radzie nadzorczej od 2005 roku i jeszcze niedawno był nawet mocnym kandydatem na szefa HR w spółce. Nie awansuje, bo stał się zbyt głośnym krytykiem zarządu. Narzekał, że koncern woli wykazać się zyskiem, więc nie inwestuje, chociaż zawsze kiedy planowane były wypłaty dodatkowych bonusów, głosował „za”.

Teraz Osterloh, po ostrej krytyce usiadł z zarządem, żeby przedyskutować możliwości oszczędzania. Razem z Matthiasem Muellerem wydali też oświadczenie, że będą wspólnie pracować. Mueller od siebie dodał, że „przywiązuje wielką wagę do opinii rady pracowniczej, a decyzje będą podejmowane wspólnie w interesie pracowników, akcjonariuszy i całej firmy”. „Pracownicy stoją murem za firmą” – zapewnił z kolei Osterloh.

W czasach prosperity wszystko było jasne: firma rosła, pracownikom powodziło się coraz lepiej, a Wolfsburg, siedziba centrali Grupy kwitł. Kiedy przyszły gorsze czasy, stosunki się zaczęły psuć, mimo że firma jest tak samo zależna od pracowników, jak i pracownicy od niej.

Zaczęło się od publicznego skrytykowania przez Bernda Osterloha, szefa rady pracowniczej w Grupie VW sposobu, w jaki zarząd wziął się za łagodzenie skutków skandalu spalinowego. Potem w liście, o którym nie wiadomo czy do prasy dostał się specjalnie, czy też po prostu „wyciekł” Osterloh krytykował zarząd za to, że pracownicy nie zostali włączeni do dyskusji nad niezbędnymi oszczędnościami w koncernie. Mimo, że sam brał udział w jej posiedzeniu. Szybko potem Osterloh został pouczony przez kolegów z rady nadzorczej, że nie powinien zachowywać się tak konfrontacyjnie. Jego wybuch był tym dziwniejszy, że jeszcze niedawno, kiedy do VW przyszedł z BMW, Herbert Diess, specjalista od cięcia kosztów, przedstawiciel pracowników w radzie wychwalał jego kompetencje. Pojechali nawet razem na przejażdżkę rowerową po terenie fabryki, żeby się zaprzyjaźnić. – W Volkswagenie potrzebny jest taki człowiek – mówił.

Archiwum
Gliwice walczą o motoryzacyjną nowość z silnikiem z Tych
Archiwum
Zarobki Elona Muska zatwierdzone, ale nie jednogłośnie
Archiwum
Dyrekcja Skody proponuje podwyżkę zarobków
Archiwum
Europejski plan produkcji PSA
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Fabryka Opla w Tychach uratowana