Jak na razie poza wszelkimi podejrzeniami są Toyota, Mazda, Ford, Volvo, BMW i Honda – ich aut nie chcieli badać nawet najbardziej zagorzali ekolodzy.
Renault i Fiat wprowadziły własne regulacje po testach. Daimler przeprowadził je z własnej woli.
General Motors masowo zmieniał wywieszki na niektórych modelach w salonach w Stanach Zjednoczonych, bo wyniki testów spalania w laboratorium i w realu różniły się o kilka mil na galonie paliwa (w USA spalanie podaje się w milach przejechanych na galonie; to ok. 3,8 l).
Oburzony Opel poddaje się właśnie testom, a na Nissana zakusy mieli Koreańczycy, którzy nie uznali wyników badań brytyjskich i postanowili przeprowadzić własne akurat w momencie, kiedy szybko zaczęła rosnąć sprzedaż modelu Qashqai na tamtym rynku. Normy brytyjskie i zasady testowania aut w tym kraju są uważane na świecie za najbardziej wiarygodne.
Sypią się głowy
Z powodu ewidentnego oszustwa pracę straciło już ponad 20 pracowników Volkswagena, a 18 maja prezes Mitsubishi Motors Tetsuro Aikawa wziął na siebie winę za podawanie nieprawdziwych danych dotyczących ekonomiki najmniejszych aut sprzedawanych na rynku japońskim.