– Obecnie nie mamy planów dalszych zakupów. Teraz koncentrujemy się na rozwijaniu istniejących. Jest wiele pomysłów, a więc też wiele do zrobienia — powiedział w wywiadzie dla „Bild am Sonntag”.

Li zaczął duże zakupy w 2010 r. od przejęcia od Forda Volvo za 1,8 mld dolarów. W ostatnim roku wydał 3,3 mld na udział w producencie ciężarówek AB Volvo, na większościowy udział w producencie sportowych aut Lotus, na 49,9 proc. w malezyjskim Protonie i w firmie typu start-up pracującej nad latającym samochodem Terrafugia. Jest też właścicielem producenta londyńskich taksówek LEVC.

Kupno za 9 mld dolarów prawie 10 proc. w Daimlerze zaskoczyło rynek i wywołało obawy, że niemieckie technologie trafią w ręce Chińczyków. Zapytany przez tygodnik o te obawy stwierdził, że skusi się na przyszłych technologiach. — Nie chodzi mi o dostępną technologię, ale o te, jakie będą w przyszłości. Albo mówiąc inaczej, chciałbym kawałek tortu, który będzie większy od dzisiejszego tortu — powiedział.

Zapytany, czy Geely i Daimler mogą pracować razem nad samochodami elektrycznymi stwierdził, że zależy mu na współpracy w rożnych dziedzinach. Li nie ma planów wprowadzania zmian we współpracę Daimlera z innymi chińskimi partnerami, BAIC czy BYD, wszyscy powinni korzystać ze wspólnych pomysłów.

Li wykorzystał firmy-wydmuszki z Hongkongu, derywaty, środki z banków i starannie opracowane opcje na akcje, aby stać się największym udziałowcem Daimlera. Zapytany przez „Bild am Sonntag” jak sfinansował ten zakup odpowiedział, że cześć pieniędzy była jego, część sfinansowały banki zagraniczne, ale nie ujawnił szczegółów. Stwierdził, że nie było środków od chińskiego rządu i że nie występował do rządu o zatwierdzenie tego kupna przed faktem. — Nigdy nie zwracaliśmy się do chińskiego rządu o zaaprobowanie inwestycji przed czasem. To samo dotyczy udziału w Daimlerze — powiedział.