Kiedy dokładnie? Koncerny motoryzacyjne podają różne daty: 2020, 2025, a nawet 2030. Wydłuży się także zasięg samochodów, które na jednym ładowaniu baterii będą mogły przejechać przynajmniej 600 kilometrów, a na uzupełnienie energii mają potrzebować nie więcej niż 30 minut. I to nawet bez ładowarki, ale najeżdżając na płytę, gdzie podładują się indukcyjnie. Wszystko to sprawi, że ciągu dekady proporcje sprzedawanych aut z napędem tradycyjnym i elektrycznym mają dojść do poziomu 50:50.
Wszystko przyspiesza
Ale prezesi na Międzynarodowym Salonie Samochodowym we Frankfurcie zastrzegają, że to wszystko może się wydarzyć znacznie wcześniej. Już mało który szef koncernu wjeżdża na scenę przed premierą kolejnego modelu inaczej niż w aucie z napędem elektrycznym. Podczas przedpremierowego pokazu nowych modeli najnowsza wersja BMW i3 hulała po scenie, jak dobrze przygotowany do rajdu motocykl. A prezes Grupy Volkswagena Matthias Mueller zademonstrował się w pojeździe wyglądającym na księżycowy, oczywiście elektrycznym, ale i w pełni autonomicznym. Jeśli któryś koncern nie ma do pokazania auta na prąd albo nie ma w planach takiego modelu, to we Frankfurcie nie ma co robić.
Bo miasta w Europie zachodniej chcą takich samochodów. Niemieccy policjanci z rozczuleniem przyglądali się smartowi z policyjnym malowaniem, wystawionemu przed pawilonem Mercedesa. A potem rozbawieni, jak szkolna wycieczka wsiadali do elektrycznego autobusu, który Daimler wystawił, wyraźnie nie mogąc doczekać się wystawy pojazdów użytkowych w Hanowerze, która odbędzie się dopiero za rok. Przez ten czas postęp w technologii może być tak ogromny, że wszystko to, co widzimy we Frankfurcie dzisiaj, będzie już przestarzałe.
Carlos Tavares, prezes PSA, a teraz także i Opla, zapowiada, że marki PSA w 2020 roku będą miały zelektryzowaną połowę swoich modeli, w roku 2023 – 80 proc. A Opel? – To zależy, jaką strategię wybierze kierownictwo marki. Dowiemy się w listopadzie – powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Tavares. Nie ukrywał jednocześnie, że w żadnym wypadku nie zamierza dokładać do samochodów elektrycznych.
Wiele w rękach władz
Jego zdaniem władze w krajach europejskich muszą mieć świadomość, że naciskając na producentów, by przestawiali się na produkcję aut z napędami alternatywnymi, także ponoszą odpowiedzialność za powodzenie tego projektu. – Nie chodzi mi o subsydia dla kupujących e-auta, bo przecież są one uzależnione od kondycji budżetu i w każdej chwili mogą przestać istnieć. To z kolei spowoduje ogromny problem społeczny, bo sprzedaż takich aut spadnie, my zostaniemy z niewykorzystanymi mocami. I jedynym wyjściem będzie cięcie kosztów, a wiadomo co to oznacza. Chciałbym także wiedzieć, jakie są plany składowania energii, jaki będzie mix energetyczny. Bo nie może być tak, że naprodukujemy aut elektrycznych, a okaże się, że środowisku niewiele to pomogło – mówi prezes PSA.