Rewia mody na czterech kołach

Rozpoczynający się w poniedziałek międzynarodowy Salon Samochodowy we Frankfurcie ma być znacznie skromniejszy od poprzednich.

Publikacja: 10.09.2017 20:10

Kia Proceed Concept – koreańska marka stawia na odważną stylistykę.

Kia Proceed Concept – koreańska marka stawia na odważną stylistykę.

Foto: materiały prasowe

Trudno w tą skromność uwierzyć, bo jednak to Niemcy pozostają największym rynkiem samochodowym w Europie, marki z tego kraju nadal rządzą, a konkurencja robi wszystko, by im to utrudnić. Premier nowych modeli ma być znów rekordowo dużo – ponad 100. Wystawców jednak będzie mniej. Nie pojawi się: Volvo, Mazda, Infiniti, Fiat, Tesla, nie zobaczymy Astona Martina, Jeepa, Abartha, Mitsubishi; z Grupy PSA pokaże się tylko DS i Opel.

Dlaczego? Po pierwsze, wystawienie się na targach naprawdę dużo kosztuje – w grę wchodzą miliony euro, a stoisko we Frankfurcie kosztuje więcej niż na przykład w luksusowej Genewie. Liczą się również koszty przewiezienia aut. Po drugie, targów motoryzacyjnych na świecie zrobiło się już tyle, że producenci wybierają te dla siebie najważniejsze. Po trzecie, nie wszyscy mają nowe modele.

Trzeba wybierać

Ale jest jeszcze jeden powód: targi ściśle motoryzacyjne przestają już wystarczać branży, która korzysta coraz więcej z elektroniki użytkowej, na której opierają się rozwiązania wykorzystywane np. w autach autonomicznych. Nagle okazało się, że np. Consumer Electronic Show w Las Vegas czy też Mobile World Congress w Barcelonie też powoli zmieniają się w wystawy motoryzacyjne, ponieważ coraz więcej wystawców z branży elektronicznej produkuje dla przemysłu samochodowego.

– Kiedy okazało się, że na świecie jest już kilkanaście salonów motoryzacyjnych rocznie, wiedziałem, że z części musimy zrezygnować. Liczyły się koszty, zazwyczaj sięgają one w naszym przypadku nawet 2–3 mln euro. Ostatecznie wybraliśmy amerykańskie Detroit, bo są pierwsze w roku i najważniejsze dla rynku amerykańskiego, Genewę, bo tam zazwyczaj odbywają się premiery aut produkowanych na rynek europejski, oraz odbywające się naprzemiennie wystawy w Pekinie i Szanghaju, ponieważ rynek chiński jest dla nas niesłychanie ważny. Resztę musimy sobie darować – tłumaczy nieobecność na tegorocznej wystawie we Frankfurcie Hakan Samuelsson, prezes Volvo. A rzecznik Tesli, Ricardo Reyes, mówi otwarcie: – Cały czas rozglądamy się za pokazami, na których wystawienie auta nie jest na porządku dziennym. Tylko w ten sposób można teraz zdobyć zainteresowanie ludzi.

Czy to zatem koniec wielkich imprez motoryzacyjnych? Zdaniem Patricka Kollera, prezesa Faurecii, dostawcy komponentów motoryzacyjnych, wystawy samochodowe muszą się zmienić. Nie ma już szans, żeby auta budziły zainteresowanie tylko dlatego, że mają nowe, piękne karoserie, na których prężą się roznegliżowane modelki. Rzeczywiście na zeszłorocznych targach w Paryżu, które odbywają się naprzemiennie z Frankfurtem, było o 14 proc. odwiedzających mniej niż podczas poprzedniej edycji.

A jednak rozmach

Nie zmienia to jednak faktu, że te marki, które pokażą się we Frankfurcie, zrobią to z wielkim rozmachem. Stoiska Mercedesa, Grupy BMW czy Grupy Volkswagena będą tak duże jak zwykle. Wiadomo, że BMW położy nacisk na auta elektryczne, po tym jak w minionym tygodniu poinformował o wprowadzeniu na rynek do 2025 roku 12 nowych modeli aut elektrycznych. Pokaże jeszcze sportowy kabriolet Z4, no i sztandarowy model X7.

U Mercedesa najbardziej wyczekiwana premiera to Project One z silnikiem o mocy 1000 KM, koncept elektrycznego hatchbacka EQ i Mercedesa klasy G. Ferrari pokaże nową wersję Californii – Portofino, a Lamborghini Aventadora S. Premiera jest zapowiadana także u Rolls-Royce’a – to Phantom VIII. Dwie marki koreańskie, Hyundai i Kia, nie zamierzają oddawać pola: Hyundai pokaże i30N oraz i30 Fastback, a także nowego SUV-a o nazwie Kona. Kia – Picanto oraz Sorento po facelifcie oraz crossovera Picanto x-line i Ceed shooting brake. Największą atrakcją ma być jednak najnowszy SUV – Stonic.

Na frankfurckich targach oczekuje się mniej więcej ćwierć miliona zwiedzających. Każdy z nich zapłaci za wstęp 12 euro, jeśli bilet kupi online, a 15 euro w kasie. Więc mimo że nie wiadomo, czy producenci osiągną swoje cele, organizatorzy imprezy z pewnością zaliczą je do udanych.

Opinia

Baudouin Denis, dyrektor generalny BMW Polska

Polski rynek jest dla nas wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że umocniliśmy się na pozycji lidera w segmencie marek premium. W Polsce mamy też wyjątkową sieć dilerską, którą pokazujemy naszym współpracownikom z innych krajów. Polacy są także jedną z niewielu nacji, która bardzo emocjonalnie podchodzi do samochodów, to zdarza się coraz rzadziej. Po ośmiu miesiącach 2017 roku Polacy zarejestrowali 9717 nowych BMW, czyli o 27 proc. więcej niż rok temu w podobnym okresie. Nie mam wątpliwości, że nowe modele, które pokażemy podczas salonu we Frankfurcie, szybko znajdą się na polskim rynku, i sprzedaż będzie miała kolejny impuls wzrostowy.

Trudno w tą skromność uwierzyć, bo jednak to Niemcy pozostają największym rynkiem samochodowym w Europie, marki z tego kraju nadal rządzą, a konkurencja robi wszystko, by im to utrudnić. Premier nowych modeli ma być znów rekordowo dużo – ponad 100. Wystawców jednak będzie mniej. Nie pojawi się: Volvo, Mazda, Infiniti, Fiat, Tesla, nie zobaczymy Astona Martina, Jeepa, Abartha, Mitsubishi; z Grupy PSA pokaże się tylko DS i Opel.

Dlaczego? Po pierwsze, wystawienie się na targach naprawdę dużo kosztuje – w grę wchodzą miliony euro, a stoisko we Frankfurcie kosztuje więcej niż na przykład w luksusowej Genewie. Liczą się również koszty przewiezienia aut. Po drugie, targów motoryzacyjnych na świecie zrobiło się już tyle, że producenci wybierają te dla siebie najważniejsze. Po trzecie, nie wszyscy mają nowe modele.

Pozostało 82% artykułu
Archiwum
Gliwice walczą o motoryzacyjną nowość z silnikiem z Tych
Archiwum
Zarobki Elona Muska zatwierdzone, ale nie jednogłośnie
Archiwum
Dyrekcja Skody proponuje podwyżkę zarobków
Archiwum
Europejski plan produkcji PSA
Archiwum
Fabryka Opla w Tychach uratowana