Niemiecki magazyn motoryzacyjny „Automobilwoche” wyliczył, że ostrzejsze normy będą kosztowały producentów aut z silnikiem wysokoprężnym dodatkowo po 300 euro od egzemplarza. To oznacza, że wyprodukowanie „czystego diesla” będzie kosztowało co najmniej o 1600 euro więcej niż porównywalnego auta z silnikiem benzynowym.
Najbardziej ucierpią koncerny takie jak PSA (Peugeot i Citroen), którego 60 proc. produkcji to diesle, a także Fiat (40 proc.) oraz Renault. Powinny zyskać auta hybrydowe, których największym producentem są Japończycy (Mazda, Toyota, Mitsubishi). Jak wyliczyli analitycy, dzięki tej tendencji średnia emisja CO2 w Europie spadnie z obecnych 130 gramów na kilometr do 95 gramów w roku 2021.
Tyle że taki spadek nie będzie możliwy, jeśli diesle, zresztą coraz czystsze, zostaną znacząco wypchnięte z rynku, bo tutaj rozwój technologii postępuje najszybciej. – Te technologie już istnieją, trzeba je tylko skomercjalizować, a efekt skali pomoże obniżyć koszty – mówi Adam Jonas, analityk motoryzacyjny w Morgan Stanley.
Z drugiej strony stowarzyszenie europejskich producentów aut ACEA ostrzega, że drastyczna redukcja emisji nie jest możliwa przed 2019 r. Carlos Ghosn, prezes Renaulta/Nissana, wyliczył podwyżkę kosztów produkcji silników spełniających normy Euro 6 nawet na 500–600 euro. – A konsumenci nie mają z tego żadnej korzyści, więc nie bardzo widzę chętnych do zaakceptowania takiego wzrostu cen – mówił Carlos Ghosn.
– Od tego nie ma ucieczki. Oczekujemy, że w motoryzacji zwiększą się wydatki na badania i rozwój, a producenci nie będą mieli innego wyjścia, jak poddać się nowym regulacjom – mówił podczas telekonferencji Emmanuel Bulle, dyrektor Fitch.