Kto traci na aferze Volkswagena

Już wiadomo, że z powodu afery z fałszowaniem pomiarów emisji spalin ucierpi cała branża w Europie. Komisja Europejska zapowiada ostrzejsze testy emisji spalin oraz prowadzenie ich nie w warunkach laboratoryjnych, ale na drodze.

Publikacja: 04.10.2015 21:00

Kto traci na aferze Volkswagena

Foto: Bloomberg

Niemiecki magazyn motoryzacyjny „Automobilwoche” wyliczył, że ostrzejsze normy będą kosztowały producentów aut z silnikiem wysokoprężnym dodatkowo po 300 euro od egzemplarza. To oznacza, że wyprodukowanie „czystego diesla” będzie kosztowało co najmniej o 1600 euro więcej niż porównywalnego auta z silnikiem benzynowym.

Najbardziej ucierpią koncerny takie jak PSA (Peugeot i Citroen), którego 60 proc. produkcji to diesle, a także Fiat (40 proc.) oraz Renault. Powinny zyskać auta hybrydowe, których największym producentem są Japończycy (Mazda, Toyota, Mitsubishi). Jak wyliczyli analitycy, dzięki tej tendencji średnia emisja CO2 w Europie spadnie z obecnych 130 gramów na kilometr do 95 gramów w roku 2021.

Tyle że taki spadek nie będzie możliwy, jeśli diesle, zresztą coraz czystsze, zostaną znacząco wypchnięte z rynku, bo tutaj rozwój technologii postępuje najszybciej. – Te technologie już istnieją, trzeba je tylko skomercjalizować, a efekt skali pomoże obniżyć koszty – mówi Adam Jonas, analityk motoryzacyjny w Morgan Stanley.

Z drugiej strony stowarzyszenie europejskich producentów aut ACEA ostrzega, że drastyczna redukcja emisji nie jest możliwa przed 2019 r. Carlos Ghosn, prezes Renaulta/Nissana, wyliczył podwyżkę kosztów produkcji silników spełniających normy Euro 6 nawet na 500–600 euro. – A konsumenci nie mają z tego żadnej korzyści, więc nie bardzo widzę chętnych do zaakceptowania takiego wzrostu cen – mówił Carlos Ghosn.

– Od tego nie ma ucieczki. Oczekujemy, że w motoryzacji zwiększą się wydatki na badania i rozwój, a producenci nie będą mieli innego wyjścia, jak poddać się nowym regulacjom – mówił podczas telekonferencji Emmanuel Bulle, dyrektor Fitch.

Na razie wiadomo, że Volkswagen w najbliższą środę, 7 października, ogłosi plan akcji przywoławczej. W niektórych krajach, w tym w Niemczech, ma ona zakończyć się do końca października. Nie wiadomo jednak, jak efekty tych działań wpłyną na eksploatację aut. Zdaniem analityków najprawdopodobniej wzrosną koszty eksploatacji, bo samochody będą spalać więcej paliwa.

Dilerzy na razie nie mają żadnych informacji, jak taka akcja będzie przebiegała, a sam Volkswagen wyjaśnia, że innych dostosowań trzeba będzie dokonać w autach z automatyczną skrzynią biegów, a innych z manualną. Podobnie ma być w przypadku pojazdów z różnymi typami silników.

Ile będzie kosztowała akcja przywoławcza i skąd Volkswagen weźmie na nią środki? Na razie jeszcze nie wiadomo. VW odłożył na ten cel 6,5 mld euro i dodatkowo ma 17,5 mld euro w gotówce. Zdaniem analityków Fitcha, jeśli koszty napraw przekroczą 10 mld euro, koncern będzie musiał wyemitować nowe akcje. To wszystko w czasie, kiedy VW realizuje ostry program oszczędnościowy wart 5 mld euro.

Niemiecki magazyn motoryzacyjny „Automobilwoche” wyliczył, że ostrzejsze normy będą kosztowały producentów aut z silnikiem wysokoprężnym dodatkowo po 300 euro od egzemplarza. To oznacza, że wyprodukowanie „czystego diesla” będzie kosztowało co najmniej o 1600 euro więcej niż porównywalnego auta z silnikiem benzynowym.

Najbardziej ucierpią koncerny takie jak PSA (Peugeot i Citroen), którego 60 proc. produkcji to diesle, a także Fiat (40 proc.) oraz Renault. Powinny zyskać auta hybrydowe, których największym producentem są Japończycy (Mazda, Toyota, Mitsubishi). Jak wyliczyli analitycy, dzięki tej tendencji średnia emisja CO2 w Europie spadnie z obecnych 130 gramów na kilometr do 95 gramów w roku 2021.

Archiwum
Gliwice walczą o motoryzacyjną nowość z silnikiem z Tych
Archiwum
Zarobki Elona Muska zatwierdzone, ale nie jednogłośnie
Archiwum
Dyrekcja Skody proponuje podwyżkę zarobków
Archiwum
Europejski plan produkcji PSA
Archiwum
Fabryka Opla w Tychach uratowana