Kojarzą się z dawnym ustrojem, w którym nie każdy mógł sobie na nie pozwolić. Szczęściarze, którzy w końcu poprzez talony nabyli jeden z tych pojazdów ,,rozkoszowali” się faktem posiadania swoich własnych czterech kółek. I właściwie na tym ich radość się kończyła. Niestety wspomniane ,,cuda techniki” nie mogły zapewnić użytkownikom nic więcej poza możliwością przemieszczania się z punktu A do punktu B (i to nie zawsze bezproblemowo).
A co jeśli któryś z kierowców chciał poczuć namiastkę sportowego ducha, wciskając pedał gazu do oporu? Odpowiedź jest prosta – musiał poprzestać jedynie na marzeniach, ponieważ w tamtych czasach pojęcie ,,samochodu sportowego” było w Polsce totalną abstrakcją. Przynajmniej dla zwykłego szarego obywatela.
Co innego jeśli chodzi o pojazdy przygotowywane fabrycznie do rajdów, krótkie serie modeli będących ówcześnie w ofercie żerańskiej fabryki i prototypy, które niestety nigdy nie weszły do produkcji seryjnej. Poniżej prezentacja najciekawszych z nich, skonstruowanych w oparciu o Poloneza.
1. Stratopolonez – prototype 2.
Jeden z najciekawszych pojazdów wyczynowych jakie powstały w Polsce. Z zewnątrz wygląda jak szalona wariacja domorosłego fana tuningu, jednak w tym przypadku ma to niewielkie znaczenie, ponieważ najważniejsze jest to co auto kryje pod maską (a raczej tylną klapą). Samochód powstał pod koniec lat 70. w OBRSO (Ośrodek Badawczo Rozwojowy Samochodów Osobowych) w Falenicy, a do jego budowy wykorzystano większość elementów (takich jak silnik, rama czy felgi) z rozbitej podczas Rajdu Polski Lancii Stratos Andrzeja Jaroszewicza.
Zmiany mechaniczne wymusiły na konstruktorach specyficznie wyglądające poszerzenie nadwozia, które mówiąc delikatnie nie było ,,zbyt urokliwe”. W ten sposób powstał prawdopodobnie najszybszy polski samochód z logo FSO. Silnik o pojemności 2,4 litra i mocy ok. 240 KM połączony ze skrzynią biegów jaką stosowano również w Ferrari Dino (!) zapewniał fantastyczne jak na Poloneza osiągi – od 0 do 100 km/h auto rozpędzało się w ok. 6 sekund, a prędkość maksymalna wynosiła ponad 200 km/h. Niestety gorzej sprawa wyglądała, jeśli chodzi o przeniesieniem mocy na asfalt, co potwierdzali kierowcy startujący tym samochodem w rajdach i uskarżający się na olbrzymią nadsterowność. Kolejną wadą było astronomicznie wysokie (nawet jak na rajdówkę) zużycie paliwa. W roku 1985 Stratopolonez (oficjalna nazwa to Polonez 2500 Racing), został wycofany z udziału w rajdach i trafił do Muzeum Techniki i Motoryzacji, a 15 lat później został odrestaurowany i do dziś znajduje się w posiadaniu tej placówki.