Kim poinformował amerykański urząd bezpieczeństwa transportu drogowego NHTSA — powołując się na wewnętrzny raport zespołu ds. strategii jakości dla kierownictwa Hyundaia — że firma nie podejmuje dostatecznych działań dla usunięcia wady w silniku zwiększającej ryzyko wypadku.
Hyundai zaprzecza tym zarzutom. „Firma promuje otwartość i przejrzystość we wszystkich działaniach związanych z bezpieczeństwem, a jej decyzje o akcjach przywoławczych są zgodne zarówno z wymogami globalnych urzędów nadzoru, jak i z surowymi procedurami wewnętrznymi” — oświadczyła firma w emailu. Agencja Reutera nie miała wglądu do ten wewnętrzny raport wymieniony przez Kima, bo Hyundai uzyskał w sądzie zakaz jego publikowania.
W kulturze lojalności wobec pracodawcy Kim naruszył tę zasadę przekazując NHTSA 250 stron wewnętrznych dokumentów o zarzucanym defekcie i o innych 9 wadach.
W Korei dochodziło do skandali w firmach, w wielu przypadkach w rodzinnych konglomeratach — czebolach, ale nie było wielu demaskatorów. Duża liczba takich ludzi jest zwalniana z pracy albo szykanowana mimo przepisów chroniących takie osoby. Kim zwolniony w listopadzie za rzekome ujawnienie mediom tajemnic handlowych o technologii firmy i sprzedaży, został przywrócony do pracy pod decyzji rządowego organu zgodnie z przepisami o ochronie tzw. gwizdków, demaskatorów. Hyundai zaskarżył te decyzję.
– Będę pierwszym i ostatnim demaskatorem w koreańskiej motoryzacji. Po prostu zbyt wiele jest do stracenia — powiedział dziennikarzowi Reutera Kim w kawiarni prowadzonej przez najstarszą córkę. — Miałem normalne życie, było mi dobrze finansowo, a teraz walczę z wielkim konglomeratem.