Rząd Angeli Merkel zapowiada, że jeszcze w tym roku zamknie wszystkie miasta dla aut ze starymi silnikami diesla. – Nie mamy innego wyjścia, musimy działać radykalnie – mówi Jochen Flasbarth, wiceminister środowiska odpowiedzialny za ten program.
Konsekwencje afery spalinowej
Norma Euro6 nie jest niczym nowym, a od roku 2015 w Niemczech tylko auta, które ją spełniają, mogą być zarejestrowane. Posunięcie niemieckiego rządu jest wyraźnie reakcją na aferę spalinową w Grupie Volkswagena. Koncern z Wolfsburga montował w niektórych swoich autach specjalne oprogramowanie fałszujące zawartość w spalinach szkodliwych gazów, takich jak właśnie NOx (tlenki azotu – red.).
Po niemieckich drogach jeździ w tej chwili ponad milion aut ze starymi silnikami diesla, które emitują znacznie więcej, niż wynikałoby to z normy Euro6. Nie mówiąc o tym, że silniki wysokoprężne były zawsze specjalnością niemieckich koncernów motoryzacyjnych.
Tuż po wybuchu afery spalinowej wydawało się, że spadnie popularność aut z nawet najczystszymi silnikami diesla. Tak się jednak nie stało. W Niemczech sprzedaje się co roku przynajmniej 3 mln aut z takimi silnikami.
„To jakaś bzdura. Byłoby fundamentalnym błędem łączenie afery VW i silników diesla w ogóle. Jeśli komuś naprawdę zależy na czystym powietrzu, nie może mówić, że trzeba wyłączyć z ruchu diesle. I dobrze byłoby, gdyby wiedziano również o tym w Ministerstwie Ochrony Środowiska” – napisało w oświadczeniu VDA, niemieckie stowarzyszenie motoryzacyjne.