Każdy prezes koncernu samochodowego, który pojawi się na zaczynającym się 6 marca Międzynarodowym Salonie Motoryzacyjnym w Genewie, będzie musiał odpowiedzieć na jedno podstawowe pytanie: jaki ma pomysł na ewentualną wojnę handlową, którą grozi prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump.
Niektóre europejskie marki mają swoje fabryki w USA – to Daimler, BMW, FCA czy Volvo, Volkswagen. Ale nie produkują tam wszystkich modeli. W kłopotach znaleźliby się także producenci amerykańscy, którzy planowali rozpoczęcie wielkiej europejskiej ofensywy sprzedaży swoich furgonetek. Bo nie ma wątpliwości, że gdyby rzeczywiście USA wprowadziły 25-procentowe cła na auta, Europa odpowie tym samym. Kolejny kaprys amerykańskiego prezydenta może się okazać dla nich największym problemem na najbliższe lata.
Ale problemów jest więcej, bo przecież wielką niewiadomą są warunki brexitu. Dodatkowo jest coraz mniej przeszkód, by miasta mogły zakazywać wjazdu do swoich centrów autom z silnikami Diesla, a to oznacza, że od kosztownej elektryfikacji nie ma odwrotu. Szykuje się więc prawdziwa rewolucja, po której światowa motoryzacja już nie będzie taka sama.
Siedmiu najważniejszych
Ale nie tylko o problemach będzie się mówić o podczas salonu w Genewie. Europa wybierze tu bowiem także swoje auto roku 2018.
Na krótkiej liście kandydatów znalazły się świetne pojazdy, już dobrze znane na rynku: Kia Stinger, Citroen C3 Aircross, i Seat Ibiza, a także najmniejszy SUV Volvo – XC40, kilka dni temu pokazany w Warszawie, oraz trzy inne modele z segmentu premium – SUV Alfa Romeo Stelvio, Audi A8 i BMW 5. Citroeny już kilkakrotnie były niesłychanie blisko wygranej. Kia Stinger pokazała zupełnie nowe oblicze koreańskiej marki, Volvo XC40 to dowód, że należąca do Chińczyków szwedzka marka jest zdecydowana powalczyć o młodszych klientów, niekoniecznie statecznych prezesów i zamożne rodziny. Z kolei Stelvio pokazuje, że FCA jednak dba o europejskie marki.