Zdaniem zwolenników technologii nazywanej „range extender” (przedłużacz autonomii), której pionierem był w 2011 r. General Motors w Chevrolecie Volt, sprzedaż tego rodzaju napędu będzie rosnąć, bo silniki benzynowe będą coraz lżejsze i bardziej sprawne. Pojazdy elektryczne będą zatem mogły posiadać mniejsze baterie, bo ich waga i cena są największymi hamulcami w rozwoju tego rodzaju środków transportu.
Izraelska firma typu start-up Aquarius Engines podała, że duża europejska firma samochodowa zgodziła się sfinansować dalsze prace i testy drogowe jej generatora o jednym tłoku.
PSA potwierdziła udział w tym przedsięwzięciu. – Jesteśmy w trakcie oceniania tej technologii. Nie ma żadnej decyzji – stwierdził szef działu R&D, Gilles Le Borgne.
Z inicjatywy prezesa Carlosa Tavaresa PSA przystąpiła do całkiem nowego programu elektryfikacji swych modeli, a dotąd stawiała wyłącznie na hybrydy z dieslami i na technologię elektryczną Mitsubishi. Do 2021 r. ma ambicję sprzedawania 11 nowych modeli elektrycznych i hybryd z silnikami benzynowi. Badała też możliwość innej oryginalnej drogi: produkcji hybryd na sprężone powietrzne, ale nigdy nie doszła do stadium produkcji seryjnej.
Tańsza autonomia
„Range extender” może okazać się dobrym sposobem zwiększenia autonomii pojazdu, bez dużego wzrostu jego ceny, zwłaszcza gdy będzie to mały model. Według Aquariusa, pojazd z takim mechanizmem kosztowałby ok.17 tys. dolarów wobec 25 tys. w przypadku klasycznej hybrydy i 40 tys. za pojazd elektryczny, w którym koszt baterii wynosiłby połowę.