W pierwotnej propozycji taką infrastrukturę miało stanowić okablowanie (z zagwarantowaną odpowiednią mocą prądu) do ładowarek przy wszystkich miejscach postojowych. Oczywiście takie inwestycje to wyższe koszty budowy mieszkań i ich eksploatacji, bo za moc trzeba płacić opłaty stałe. Na szczęście takim pomysłom sprzeciwiła się branża deweloperska, uświadamiając Komisji fakt, że wciąż nie dorobiliśmy się jednego standardu ładowania e-samochodów i może się okazać, że całą kosztowną instalację, już przygotowaną w nowych budynkach, trzeba będzie wyrzucić do kosza. Na szczęście również Bruksela uznała te argumenty i łagodzi swoje propozycje.
Teraz chce, by zamiast gotowego okablowania wszystkie budynki miały przygotowane przepusty umożliwiające ułożenie instalacji. W efekcie wzrost kosztów budowy będzie mniejszy w porównaniu z pierwotną propozycją, ale wciąż należy się spodziewać, że za mieszkania trzeba będzie płacić więcej. A inaczej mówiąc, za rozwój elektromobilności zapłacą wszyscy, nawet ci, którzy w życiu nie przejadą się autem elektrycznym. Pytanie tylko, czy to na pewno dobry sposób na promocję ekologii?
W Monitorze Wolnej Przedsiębiorczości oceniamy gospodarcze działania rządu i pokazujemy bariery utrudniające funkcjonowanie firm. Dla czytelników, którzy na adres monitor@rp.pl napiszą, co ogranicza prowadzenie ich biznesu, mamy dwutygodniowy bezpłatny dostęp do e-wydania „Rzeczpospolitej”.