Zaczęło się bardzo niewinnie i przypadkowo, a obecnie to najdłużej produkowane auto dostawcze na świecie. Jest z nami od 70 lat i potrafi służyć nie tylko w trudnym terenie, lecz również na szybkich odcinkach autostradowych. Od kilkunastu lat jego historia związana jest również z Polską. Jak Transporter stał się jednym z najpopularniejszych samochodów w dziejach motoryzacji?

7 dekad tradycji

Europa powoli podnosiła się po II Wojnie Światowej. Większość krajów odbudowywała przemysł i szukała rozwiązań pozwalających przyspieszyć wzrost gospodarczy. Na ulicach wielu miast wciąż dumnie kroczyły konie ciągnące drewniane wozy, ale krok ku lepszemu miał nadejść wkrótce. Fabrykę Volkswagena w Wolfsburgu odwiedził Ben Pon. Ten holenderski przedsiębiorca dostrzegł w zakładach montażowych niezbyt wyszukaną platformę osadzoną na kołach. Bez namysłu chwycił za ołówek i na kolanie w notatniku naszkicował wizję auta użytkowego. Pomysł spotkał się z aprobatą niemieckich decydentów, którzy w 1947 roku dali zielone światło na rozpoczęcie przygotowań.

Możliwości motoryzacyjnej firmy nie były w tamtym czasie zbyt imponujące, więc należało wykorzystać dostępne podzespoły. Z Garbusa wykorzystano silnik i osie. Jego płytę podłogową zastąpiono samonośnym nadwoziem i postawiono na zaokrąglone kształty. To pozwoliło uzyskać współczynnik oporu powietrza na poziomie 0,44. Zaledwie dwa lata po wdrożeniu pilotażowego projektu, Transporter w wersji furgon, kombi i minibus był gotowy do dziennikarskiej premiery. Seryjną produkcję modelu T1 uruchomiono 8 marca 1950 roku.

Z budowy na pole kampingowe

W pierwszych miesiącach, każdego dnia mury fabryki w Wolfsburgu opuszczało 10 sztuk modelu Bulli. Zainteresowanie było jednak tak duże, że auta znikały na pniu. Początkowo, pod maską pracował 1.1-litrowy silnik benzynowy o mocy 25 KM. Pod koniec produkcji stosowano 1.6-litrową jednostkę napędową generującą 47 koni. T1 pozwalał zabrać na pokład od 2 do 9 osób, a maksymalna ładowność wahała się w zależności od roku produkcji od 825 do 900 kilogramów.

Kolejny argument stanowiła atrakcyjna cena. Dzięki niej, Transporter motoryzował niewielkie zakłady rzemieślnicze, ale też potężne zakłady produkcyjne. Dostawczak woził chleb, pocztę, cegły, a także sprzęt strażacki lub ratunkowy. Ciekawostkę stanowiła wersja kempingowa oraz osobowa Samba. Ta ostatnia wyróżniała się dwukolorowym malowaniem, odsuwanym dachem, chromowanymi elementami dekoracyjnymi i 23 oknami. Dziś za taki pojazd utrzymany w fabrycznym stanie trzeba zapłacić nawet milion złotych. Kiedyś mógł sobie na niego pozwolić osiedlowy piekarz.

Popularność modelu rosła, więc VW otworzył w 1956 drugą fabrykę, w Hanowerze. W 1962 z taśm montażowych zjechał milionowy egzemplarz, a tempo produkcji nabierało rumieńców. W 1967 nadszedł czas na zmianę warty.

Flower Power

Koniec lat 60. to istna rewolucja na rynku fonograficznym. Wyrosły wtedy legendy rocka pokroju Boba Dylana, czy Jimi’ego Hendrixa. Historia dni pokoju i święta muzyki w Woodstock stały się wyznacznikiem stylu życia i hipisowskich społeczności. Właśnie wtedy świat obiegła fotografia pary siedzącej na T1 ochrzczonym mianem Flower Power. Do auta przylgnęła łatka „wolności” i „swobód obywatelskich”. To był też moment zmiany na posterunku. Ster i komendę przejęła druga generacja (1967), wzniesiona na wyższy poziom z tytułu zaawansowania technicznego i wszechstronności. Kamper Westfalia miał podnoszony dach, a w 1972 na drogach pojawił się elektryczny T2 z zasięgiem pozwalającym obsługiwać sieć sklepów w mieście. Co ciekawe, w Europie produkcję dostawczego VW zakończono w 1979, a w zakładach koncernu w Sao Paolo ostatnie 1200 sztuk zjechało z taśm produkcyjnych w 2013. Pewnie „Ogórek” powstawałby jeszcze dłużej, ale nie pozwalały już na to normy bezpieczeństwa. A szkoda…

Nowy rozdział

Był rok 1979. W Polsce dobiegał kres panowania Edwarda Gierka, I sekretarza KC PZPR, a w Hanowerze uruchomiono produkcję Transportera T3. Nowy model odciął się stylizacyjnie od poprzednika, ale zachował jednostkę napędową z tyłu. Kanciastą sylwetkę osadzono na zmodernizowanym zawieszeniu, opracowanej od podstaw płycie podłogowej z ramą nośną i nowoczesnym układzie przeniesienia napędu. W przedziale silnikowym zadomowiły się benzynowe jednostki napędowe o mocy od 50 do 112 KM. Diesle natomiast generowały 50 i 70 KM. Pierwszy z nich zadebiutował w 1981. W 1985 światło dzienne ujrzała nie lada gratka dla miłośników off-roadu. T3 Syncro (z napędem na obie osie). Dziś to poszukiwany klasyk. Ostatnie sztuki opuściły niemiecką fabrykę w 1992, ale produkcję utrzymano do 2004 w Republice Południowej Afryki.

Koniec z silnikiem z tyłu

1990 przyniósł kolejny krok milowy. Tym razem niemieccy inżynierowie zmienili nie tylko wygląd, lecz również przenieśli silnik pod pokrywę w przodzie pojazdu. Jednostki napędowe otrzymały też solidny zastrzyk mocy. Podstawowy wariant benzynowy rozwijał 84 KM, ale najmocniejszy V6 2.8 miał ich aż 205. Nie można też zapominać o 2.5 TDI. To jeden z najlepszych silników wysokoprężnych w historii VW. W Transporterze generował 151 KM, co gwarantowało bardzo dobre osiągi i jednocześnie rozsądne zużycie paliwa. Występowało w dwóch wersjach długości – 471 lub 511 centymetrów. W najbardziej pojemnej wersji mogło zabrać na pokład nawet 12 osób, a w towarowej aż 1400 kilogramów. Auto powstawało nie tylko w Hanowerze, lecz również w Poznaniu, bo z tym właśnie polskim miastem, a dokładnie z fabryką Volkswagen Poznań wiąże się również nierozerwalnie jego historia. Na początku, czyli w roku 1993, w którym powstała spółka Volkswagen Poznań S.A., ruszył tu montaż, stopniowo przekształcany w pełną produkcję Transportera T4 w wersji furgon i w zabudowach specjalnych przeznaczonych m.in. dla niemieckiej poczty, policji, czy straży pożarnej. Od tego też momentu różne wersje kolejnych generacji Transportera budowane są w Poznaniu, a fabryka Volkswagen Poznań zyskała sobie miano jednej z najlepszych i najbardziej wydajnych w całej Grupie Volkswagen.

Ewolucja

Gdy w 2003 Ewelina Flinta wydała singiel „Żałuję”, a na szczytach list przebojów zadomowił się The Rasmus z przebojem „In the Shadows”, W Hanowerze i w Poznaniu ruszyła produkcja piątego wcielenia Transportera. Mimo podobieństw do czwartej generacji, najnowsza odsłona zyskała wiele systemów wsparcia kierowcy i przede wszystkim nowoczesny przedział pasażerski z zaawansowanym centrum rozrywki i wieloma ciekawymi gadżetami. To właśnie w tym modelu pojawił się napęd na cztery koła oznaczony 4Motion. Auto występuje z trzema wysokościami dachu i dwoma rozstawami osi – 300 lub 340 cm. Również w tej odmianie po raz pierwszy pojawiła się automatyczna, dwusprzęgłowa skrzynia biegów DSG.

Stanowisko pracy kierowcy zyskało bardziej osobowy charakter. Do dyspozycji pasażerów oddano automatyczną klimatyzację, tempomat, dotykowy ekran z nawigacją, a także elektrycznie rozsuwane drzwi boczne. Najdłuższy wariant ma aż 529 centymetrów długości, co dorównuje przedłużonej wersji Mercedesa Klasy S, czy BMW serii 7. Jako California z otwieranym dachem, samochód zadomowił się na tysiącach pól kempingowych, nie tylko na Starym Kontynencie.

W 2004 auto zdobyło tytuł Van of the Year, a w 2010, w tym samym konkursie, wersja po liftingu zajęła 3. pozycję. Pod koniec produkcji piątej generacji (2015), liczba sprzedanych na całym świecie Transporterów wszystkich wcieleń przekroczyła 11 milionów. Wiele z nich – generacji T4, T5 i T6 – zbudowano w zakładach Volkswagen Poznań.

Era cyfryzacji

Rok 2015 przyniósł kolejny przełom. W salonach pojawił się model T6 nawiązujący dwukolorowym malowaniem nadwozia do pierwowzoru. Pierwotne koncepcje się jednak nie zmieniły. Postawiono na funkcjonalność, dzielność w lekkim terenie i wszechstronność. Transporter oferuje silniki o mocy od 84 do 204 koni mechanicznych. Najmocniejsze łączą się z dwusprzęgłową skrzynią biegów DSG. Nowość stanowi adaptacyjne zawieszenie z regulacją twardości i progresywnym układem kierowniczym. Po raz pierwszy pojawiły się też w pełni LED-owe reflektory, a o komfort podczas parkingowego manewrowania dba kamera cofania i zestaw czujników.

Przy okazji liftingu pod koniec zeszłego roku, Transporter T6.1 z przytupem wszedł w erę cyfryzacji. W deskę rozdzielczą wkomponowano rozwiązania wykorzystywane w osobowych autach z segmentu D – tego, który tak bardzo upodobała sobie kadra menadżerska. Idąc tym tropem, znajdujemy przed oczami kierowcy 12,3-calowy, wirtualny zestaw wskaźników ze zmienną grafiką i możliwością wyświetlania weń mapy nawigacji. Ta natomiast łączy się z internetem i w czasie rzeczywistym analizuje natężenie ruchu drogowego, optymalizując trasę. Centralny ekran ma dotykową i głosową obsługę. 9,2-calowy wyświetlacz współpracuje z kamerą cofania i pozwala przenieść ulubione aplikacje ze smartfona. Ponadto, na pokładzie VW znajdziemy układ autonomicznego parkowania, system stabilizacji przy silnych podmuchach wiatru, a także adaptacyjny tempomat. Trailer Assist natomiast, wspomaga manewrowanie z przyczepą podczas cofania.

VW California

Najnowsze wcielenie kempingowej wersji Transportera, czyli California, łączy nowoczesność z klasyczną elegancją. Podobnie jak w poprzedniej wersji, tak i tu mamy do dyspozycji elektrycznie otwierany dach. Ogrzewanie postojowe zapewni komfort podczas mroźnych nocy. Na pokładzie znajdują się cztery miejsca do spania. Dwa uzyskujemy po rozłożeniu kanapy w ostatnim rzędzie. Kolejne zlokalizowano w wodoszczelnym namiocie dachowym położonym na komfortowych sprężynach talerzowych. Do tego należy doliczyć kuchenkę gazową, umywalkę, obrotowe fotele, rolety na wszystkich szybach i opcjonalną markizę ze stolikiem i krzesłami. O osobowym charakterze świadczą mocne jednostki napędowe. Diesel sprzężony z DSG i napędem na obie osie rozwija 199 KM, co pozwala mknąć z prędkością do 198 km/h.

Multivan

Ta niezwykle wszechstronna wersja może służyć nie tylko za mobilne biuro o zasięgu międzypaństwowym, lecz również za wygodny pojazd rodzinny. Przestronne wnętrze zmieści 7-osobową rodzinę ze sporym bagażem. Fotele drugiego rzędu można obracać i zmieniać ich położenie za sprawą szyn w podłodze. Do nich też mocujemy stolik z pojemnym schowkiem. Możliwości personalizacji są naprawdę okazałe.

Furgon

To właśnie ta wersja sprawiła, że dostawczy Volkswagen stał się znakiem rozpoznawczym koncernu na całym świecie. W odmianie z długim rozstawem osi jest w stanie przewieźć trzy europalety. Przestrzeń ładunkową można dopasować do własnych potrzeb i wyposażyć chociażby w ściankę działową. O bezpieczeństwo ładunku dbają szyny w podłodze, dachu i na ścianach bocznych, a także uchwyty mocujące, wytrzymujące siłę naciągu na poziomie 470 daN.

W odmianie skrzyniowej samochód ten przewiezie od 2 do 6 osób w kabinie, a na pace nawet 4 europalety. Z napędem na cztery koła poradzi sobie w grząskim terenie i na wzniesieniach o nachyleniu 37 stopni. Na pokład weźmie do 1254 kilogramów, natomiast blokada mechanizmu różnicowego pomoże dowieźć towar do klientów w najbardziej niedostępnych ostępach.

Caravelle

Ta wersja ma już trzy dekady tradycji. Caravelle jest osobową odmianą Transportera i może służyć w charakterze brygadówki lub auta dla wymagających podróżników. Występuje z dwoma rozstawami osi i wieloma konfiguracjami foteli. Ich modułowy system mocowania pozwala błyskawicznie stworzyć dodatkową przestrzeń bagażową. Ponadto oparcia można w łatwy sposób składać, tworząc płaską powierzchnię umożliwiającą przewożenie długich przedmiotów. Na pokład zabierzemy od 4 do 9 osób.

Powrót do przeszłości

Czas na ostatni rozdział naszej wycieczki po historii Transportera i jednocześnie powrót do lat 60. VW w ostatnich dniach pokazał elektryczną wersję samochodu opartą na karoserii T1 z 1966. Auto będzie można już wkrótce zamówić na platformie eClassics. Dostawczaka wzmocniono, by wytrzymał trudy koegzystencji z litowo-jonowymi akumulatorami. W miejscu tradycyjnego, benzynowego boksera otrzymujemy silnik elektryczny o mocy 83 KM i 212 Nm. e-Bulli rozpędza się do 130 km/h (ogranicznik elektroniczny), a na pełnym „baku” pokona dystans przekraczający 200 kilometrów. Wyposażono go w baterię o pojemności 45 kWh, która na stacji szybkiego ładowania w 40 minut doładować można do 80 procent pojemności. Fani elektromobilności mogą też liczyć na wcielenie 6.1 w bezemisyjnej specyfikacji. Szczegóły poznacie wkrótce.

Materiał Promocyjny